Napisane przez: torlin | 01/07/2008

Lekcje filozofii

Pani Minister Katarzyna Hall postanowiła wprowadzić nowy przedmiot do liceów – filozofię, jako przedmiot dodatkowy, który można zdawać na maturze. I patrząc na wprowadzanie w szkołach wychowania seksualnego i etyki zaczynam mieć olbrzymie wątpliwości.

W Wielkiej Brytanii i USA ośmioletnie dzieci uczą się filozofii, a w tej pierwszej już niedługo sześcioletnie dzieci będą się zastanawiać nad sensem życia i naturą wszechświata. Na razie eksperyment przeprowadza się na 9-latkach w dziewiętnastu szkołach podstawowych w Szkocji. Filozofia ma pomóc uczniom w lepszym poznaniu siebie samych i rozumieniu otaczającego ich świata, a także skłonić do samodzielnych rozważań moralnych.

Podczas godziny lekcyjnej nauczyciel będzie zachęcał dzieci, by powiedziały, co rozumieją przez dobro, zło, uczciwość, szczęście i piękno. Nie będzie żadnych prac pisemnych, uczniowie mają tylko dyskutować, uczyć się wyciągania wniosków oraz oceny argumentów.

Tymczasem w Polsce filozofii w szkołach zagrażają dwa niebezpieczeństwa: fundamentalizm religijny i „skostnienie” przedmiotu. Ja jestem filozofem – amatorem, nie mam w tym kierunku żadnego wykształcenia, ale z przyjemnością czytam dzieła Wielkich Filozofów. Lekcje etyki w szkołach budzą jednakże we mnie z jednej strony uśmiech politowania, z drugiej zaś przerażenie z powodu wpływu KK na polską szkołę. Złośliwi twierdzą, że większość dzieci uczy się „religii”, a tylko niewierzące „etyki”. Co za paradoks. A co mają zrobić dzieci wierzące chcące również uczyć się tego drugiego przedmiotu? Ale odeszliśmy od głównego nurtu naszych rozważań.

Już Jan Hartman, jeden z czołowych polskich filozofów stwierdził, że nauka filozofii w szkołach powinna się przede wszystkim opierać na Sokratesie. Znowu paradoks, minęło dwa i pół tysiąca lat, a dawne spory nie tylko nie zatraciły ostrości, ale mają się doskonale w dzisiejszej Polsce. Dla Hartmana najważniejsze są sokratejskie odkrycia: dusza, sumienie, moralność, prawa moralne dlatego są najtrwalszymi ze wszystkich możliwych praw, ponieważ wywodzą się z istoty rzeczy, czyli są wpisane w naturalny porządek świata. A sofiści są to ludzie posługujący się fałszywymi przesłankami, dowodzący nieprawdziwych tez za pomocą fałszywych argumentów.

Drugim punktem przeze mnie poruszanym jest „Projekt podstawy programowej dla gimnazjów i szkół pogimnazjalnych”, w których zawarty jest cały program m.in. filozofii. Ja po przeczytaniu tylko punktów – szczerze mówiąc – zamarłem. Jest to najlepsza droga do znienawidzenia tego przedmiotu, tak jak zniszczono w polskich uczniach miłość do historii poprzez absolutnie nieinteresujące prowadzenie wykładów, „utopienie” tej pięknej gałęzi wiedzy w nieistotnych szczegółach, bez „żywych” ludzi, anegdoty, wzajemnych powiązań i reperkusji*, tak samo zniszczona będzie filozofia. Mówię, nie jestem ekspertem, mam prawo popełniać błędy i nie wszystko wiem, ale jak przeczytałem niektóre z podpunktów, to zdrętwiałem. Uczeń powinien:

– odróżniać fundamentalizm epistemologiczny od fallibilizmu (na przykład hipotetyzmu Poppera) jako odmienne strategie rozwizania problemu sceptycznego,

– sformułować klasyczną definicję prawdy (koncepcję realistyczną), koncepcję epistemiczną (koherencyjną i weryfikacjonistyczną) oraz pragmatyczną,

– odróżniać zdania naukowe od metafizycznych posługując się kryterium demarkacji (weryfikacjonistycznym i falsyfikacjonistycznym).

Ja oczywiście wybrałem świadomie niektóre, z których nic nie rozumiem, bo wiele jest takich, którym mogę tylko przyklasnąć, ale boję się, że lekcje nie będą prowadzone na zasadzie dyskusji nad dobrem i złem, cierpieniem, umową społeczną, demokracją, miłością, przyjaźnią, o hedonizmie, cynizmie czy egzystencjalizmie – et cetera. Uczniowie zawaleni zostaną lekturami, w których mają znać od str. 265 do 424.

I to będzie koniec filozofii.

* – mój syn będąc w liceum uczył się historii, gdyż miał być pytany. Jaki okres przerabiacie? Napoleoński. Ja – mówię – świetnie go znam, może ci pomóc. Nie, tato, ja muszę sam wykuć. A co kujesz? Nazwiska dowódców w bitwach pod Pułtuskiem, Iławą, Lidzbarkiem Warmińskim i Frydlandem. Tak można zniszczyć każdy przedmiot.


Odpowiedzi

  1. Dla mnie najlepszą nauką filozofii były lekcje polskiego w liceum. Miałem to szczęście, że moja polonistka uczyła logicznego myślenia, wiązania faktów, a w przekrojwkach zwracała uwagę na odniesienia do wcześniejszych okresów i prądów filozoficznych. Zadziwiające jest to, że w podstawówce za cechy takie jak sceptycyzm, czy „swoje zdanie” byłem tępiony na każdym kroku. W liceum te moje „przywary” często okazywały się atutami. Z tego też powodu uważam, że to nie jest kwestia tego czy się wprowadzi nowy przedmiot, czy też nie, ale czy się przeszkoli w tym kierunku nauczycieli i zapewni godziwe wynagrodzenie. Jeśli te dwa warunki nie będą spełnione nowy przedmiot będzie martwy, tak jak martwe są często lekcje religii, czy historii, gdzie właśnie „wkuwa się” materiał zamiast analizować źródła i zastanawiać się nad ich znaczeniem.

  2. Jak ująć w programie szkolnym dyskusję nad dobrem i złem i jak zmierzyć, czy uczeń przyswoił sobie te pojęcia? A jeśli nie można zmierzyć, to jak ocenić skuteczność pracy pedagoga w zakresie realizacji programu nauczania?

    Gdy „edukacja narodowa” skupia się na rozliczaniu, jej produktem są ludzie, których celem jest rozliczenie się.

  3. Torlin, ja myślę, że słusznie diagnozujesz zagrożenia, ale to że istnieją, nie znaczy, że się sprawdzą, ani że przedmiot zostanie zarżnięty. Z filozofią jest w większym jeszcze stopniu niż w wypadku innych przedmiotów, że powodzenie wykładu zależy od osoby prowadzącego…

    Ale już wyciąganie tych trzech punktów, to trochę z Twojej strony demagogia… Ja znalazłbym z powodzeniem takie „niezrozumiałe” punkty w programach chemii, fizyki, matematyki a pewnie i biologii…

  4. Na łacinie nauczycielka nam przeczytała fragment „Obrony Sokratesa”. I jakoś mi zostało na parę lat, aż wszelką filozofią wzgardzilem (jak przystało na prawdziwego filozofa 😉 ).

    Ukąszenie Sokratejskie to bardzo ważna rzecz, ale czy nauczyciele są przygotowani? I czy rzeczywiscie wymaga to osobnego przedmiotu? Bo przecież z przedmiotem muszą się wiązać jakieś wymagania, wzorce, choćby takie jak podałeś…

    PS. Trzeci cytowany punkt, o odróżnieniu zdań naukowych od metafizycznych uznałbym za bardzo ważny. Mało kto to rozróżnia, a sprawa jest ważna i na różne sposoby w naszej rzeczywistości społeczno-politycznej (o nauce nie wspominając) się przewija. Jak zapewne i wiele innych zagadnień filozoficznych.

    PS.(2). Jak zobaczyłem, że WOK odnosi się do „Pamięci i tożsamości” Jana Pawła II, to zaczynam się obawiać, że niedługo i filozofię będzie się dyskutowało w świetle papieskich encyklik…

  5. @ PAK:
    … a nauczać jej będą księżą i katacheci, bo na etaty zabraknie 😦 Tego bardzo się obawiam, chociaż sam pomysł wydaje mi się bardzo dobry. Pamiętam, jak bardzo w liceum brakowało nam tego przedmiotu, a niestety nauczycielki polskiego (miłe, acz egzaltowane) niezbyt pozwalały na odchodzenie od tematu.

  6. @PAK Akurat filozofowie chrześcijańscy są takimi samymi filozofami jak Ci z sekt pitagorejskich, czy stoickich. Jednym z powodów, dla których się obawiam wprowadzenia takiego przedmiotu do polskich szkół jest podejście jakie tu zaprezentowałeś – wojującego ateizmu/agnostycyzmu/deizmu czy jakiejkolwiek innej filozofii [łącznie z chrześcijańską]. Przypomina mi to wojnę pomiędzy pielgrzymkami homoseksualistów ulicami Warszawy z pochodem homofobów na Jasną Górę. Pytam się – dlaczego nie „Pamięć i tożsamość” skoro „Obrona Sokratesa”, czy „Kandyd”?

    Kwestia nie jest z rodzaju „czy”, ale „jak”. Pozwólcie ludziom szukać, bo filozofia to nic innego jak sztuka znajdywania własnej drogi.

  7. @Geograf

    „Tego bardzo się obawiam, chociaż sam pomysł wydaje mi się bardzo dobry. Pamiętam, jak bardzo w liceum brakowało nam tego przedmiotu, a niestety nauczycielki polskiego (miłe, acz egzaltowane) niezbyt pozwalały na odchodzenie od tematu.”

    Myślisz, że te same nauczycielki prowadzące przedmiot o nazwie „Filozofia” nagle zmieniłyby sposób nauczania?

    @TesTeq

    „Gdy “edukacja narodowa” skupia się na rozliczaniu, jej produktem są ludzie, których celem jest rozliczenie się.”

    Kochajmy się jak bracia – liczmy jak Żydzi. Wszystko co się teraz dzieje to stęchlizna po dwudziestoletnich zaniechaniach. Każdy po kolei się boi tego g*wna ruszyć [łącznie z Kaczyńskimi, na których również były papiery], a tymczasem Niemcy i Czesi jak wyrzucili wszystko na środek pokoju na początku lat dziewięćdziesiątych, tak obecnie mają święty spokój.

    Dlaczego nie rozliczać? Jest zbrodnia – powinna być i kara. Jest grzech – powinna być pokuta. Najgorsze co może nas spotkać to relatywizacja rzeczywistości – w jedną jak i w drugą stronę. Nie można przyrównywać Wałęsy do Maleszki, ani odwrotnie. Ale nie można też być obojętnym wobec zdrajców. Niestety, jak pisał Ś.P. Zbigniew Herbert – w Polsce „nie ma ubitej ziemi” i „trudno wykonać | patetyczny gest |Eugeniusza Oniegina | zapadając się | po kolana | po szyję | w błoto”.

  8. @JJThomson: Ale w polskich szkołach praktycznie nie ma przedstawicieli wojującego ateizmu/angostycyzmu, za to są wojujący katecheci w liczbie adekwatnej do konkordatu, jaki zawarło państwo – nomen-omen – neutralne światopoglądowo.

  9. Filozofia powinna być nauczana w szkole.
    Natomiast to, co podnoszone powyżej to brak specjalistów, którzy potrafią pokazać filozofię z właściwej strony i uczynić z niej narzędzie poszukiwania prawdy.
    Nie obawiałbym się wojujących ateistów, agnostyków, czy katechetów. Uczciwość intelektualna potrzebna jest i do nauczania filozofii, ale także do matematyki, fizyki, biologii. Problem więc w jakości nauczania a nie poglądów poszczególnych nauczycieli.
    Dość pokrętne odróżnienie pomiędzy metafizyką a nauką mające pokazać przewagę tej drugiej nad pierwszą. Byłbym ostrożny, gdyż wiele tzw. twierdzeń naukowych okazało się fałszywymi. Filozofia jako taka (metafizyka stanowi jeden z jej równoprawnych nurtów), nie jest do końca naukowa w rozumieniu nauk przyrodniczych. Nikt jednak nie kwestionuje jej roli i nie deprecjonuje przydatności jej dociekań.

    Sokrates, czy sofiści to tylko wycinek myślenia filozoficznego. Trzeba by sobie postawić pytanie, jaki cel edukacja chce osiągnąć poprzez nauczanie filozofii? Odpowiedź na tak postawione pytanie pozwoli dopiero ustalić JAKIEJ filozofii uczyć.

  10. @TesTeq I z tego powodu należy usunąć religię ze szkół na mocy Prawa Hamurabiego.
    Błędem było wliczanie religii do średniej. Tu muszę przyznać rację, ale samych zajęć z religii [o ile nie byłyby obowiązkowe] bym bronił. Ba! Na podobnej zasadzie [na zasadzie zajęć dodatkowych] widziałbym lekcje filozofii, do której wprowadzenie omawiane by było na lekcjach języka polskiego i historii.

    Wychodzę z założenia, że nie wszyscy muszą być fizykami, matematykami, czy filozofami, ale podstawowe umiejętności takie jak umiejętność pisania, czytani i liczenia powinny być podstawą do dalszego rozwoju dostarczanego na zajęciach profilowanych, czy pozalekcyjnych.

  11. @Lunetarius

    „Natomiast to, co podnoszone powyżej to brak specjalistów, którzy potrafią pokazać filozofię z właściwej strony i uczynić z niej narzędzie poszukiwania prawdy.”

    Wszystko rozbija się o pieniądze i kształcenie nauczycieli. Osobiście nie podjąłbym się nauczania w szkole po półrocznym kursie pedagogiki, ale wiele osób, które nie potrafią poradzić sobie w świecie idzie i naucza w szkołach nie mając do tego podstaw metodologicznych, które były przekazywane w dwuletnim Studium Nauczycielskim [popularne SN-y]. Pytanie tylko, czy ktoś będzie chciał się męczyć codziennie z chmarą dzieciaków w wieku, w którym hormony uderzają do głów mogąc spokojnie zarabiać tyle samo na stanowisku ekspedientki w sklepie. Paradoks.

    Kraje, które inwestują w naukę są światowymi potęgami, a nas nawet Uganda wyprzedza w nakładach na naukę.

  12. „Masz słuszną rację… ”
    problem w pieniądzach, ale i w umiejętnościach pedagogicznych. Miałem tę przyjemność uczyć w liceum na przełomie lat 80 i 90. i przyznam, że ogromną miałem satysfakcję z uczenia religioznawstwa, etyki i wos.
    Będąc z wykształcenia filozofem starałem się uczyć myślenia i jak sądzę z całkiem dobrym skutkiem.

    Nie mogłem ścierpieć horroru wiedzy odtwórczej, gdy uczeń nie mógł wykazać się rozumieniem i myśleniem.

  13. @Lunetarius To tak jak z tymi studentkami polonistyki, które kupując w jednym hipermarkecie zastanawiały się jak doliczyć podatek VAT do produktów, które były podane w kwocie netto. W końcu zdecydowały, że przejadą się do konkurencyjnego sklepu, gdzie ceny były podawane w kwocie ubruttowionej.

  14. @ JJThompson: na to wcale bym nie liczył; kursy z filozofii powinni prowadzić po prostu filozofowie (tak przecież było przed wojną) których setki wchodzą co roku na rynek pracy.

  15. JJThompso:
    Nie mam nic do filozofów chrześcijańskich, no może do niektórych mam 😉 Św. Augustyna na przykład prywatnie bardzo nie lubię, ale nie miałbym nic przeciwko temu by o nim nauczano w szkole, czytając przy tym jego dzieła. Za to mam wiele przeciwko „Pamięci i tożsamości”. Bo czytałem. („Kandyda” i „Obronę Sokratesa” też. Poodbnie jak „Państwo Boże”, czy „Wyznania”…) I niestety jest to książka (w moim przekonaniu, ale głeboko przemyślanym) dość kiepska, ale o ile w dyskusjach miedzy dorosłymi i dojrzałymi ludźmi może być przykładem osobistego postrzegania XX wieku i filozofii (chwilami), to w nauczaniu dzieci i młodzieży wręcz bałamutna i szkodliwa.

  16. Ups… wyszło bałamutnie. Poprawiam ostatnie zdanie:

    I niestety jest to książka (w moim przekonaniu, ale głeboko przemyślanym) dość kiepska — o ile w dyskusjach miedzy dorosłymi i dojrzałymi ludźmi może być przykładem osobistego postrzegania XX wieku i filozofii (chwilami), to w nauczaniu dzieci i młodzieży jest wręcz bałamutna i szkodliwa.

  17. Nie mam nic do dodania ponad to, co napisales, Torlinie. Do uczenia filozofii na poziomie licealnym trzeba naprawde utalentowanych nauczycieli oraz ciekawych metod nauczania, dzieki ktorym mlodzi nie odpadna po 5 minutach lekcji. No i czywiscie nie metoda paznokciowa…

    A moze zamiast lekcji filozofii lekcje … humanizmu, kultury ogolnej, gdzie kwestie filozoficzne beda wplecione w szerszy plan pojeciowy ?

  18. O to to to, Jacobsky, z etyką, religioznawstwem, może odrobiną historii sztuki, przecież przy omawianiu filozofów Oświecenia trzeba np. koniecznie powiedzieć o ekonomii. Ja ciągle porównuję z historią, gdyż na tym polu lepiej się czuję – dał nam przykład Wołoszański, jak zwyciężać mamy. Ja nie mówię, aby to spłaszczyć, tylko podać w atrakcyjnej formie. Przychodzi mi na myśl porównanie z muzeami, jedno, z kapciami na nogach i „nie dotykać” (z nieodłączną Panią chodzącą za człowiekiem jak agent SB, zawsze największy mnie na to szlag trafiał), drugie skomputeryzowane, pokazujące procesy, interaktywne.
    JJThompsonie, Tes Tequ, Komerski, PAKu, Geografie i Lunetariusie – czuję się taki mały wobec Waszych komentarzy, że nie przychodzi mi nic mądrego do głowy. Dzięki.

  19. Wg mnie znacznie bardziej przydałyby się jakieś podstawy psychologii.

    A tej wyliczance niechybnie brakuje semantycznej teorii prawdy, no jak to, żeby uczeń tego nie potrafił… 😆

  20. O tak, psychologia byłaby dobra! Choć muszę powiedzieć, że wszystkiego tego — filozofii, historii sztuki, psychologii, można uczyć przy okazji innych przedmiotów, godzin wychowawczych, itp. I poniekąd to ‚przy okazji’ jest niezłym poletkiem doświadczalnym nauczania filozofii (czy psychologii) w szkole.

  21. Hmm. Cztery lata miałem w liceum filozofię jako odrębny przedmiot. I zgadzam się z tym, co napisał komerski – podstawa to nauczyciel. Ja wspominam swoje lekcje bardzo dobrze. Ale jest jasne, że bardzo łatwo można sprawić, że przedmiot będzie dla uczniów nie do strawienia.

  22. „A moze zamiast lekcji filozofii lekcje … humanizmu, kultury ogolnej, gdzie kwestie filozoficzne beda wplecione w szerszy plan pojeciowy ?”

    To jest [a w zasadzie powinno być] realizowane na lekcjach języka polskiego. Po co mnożyć byty ponad potrzebę? Zajmijmy się może najpierw naprawą tego co źle funkcjonuje, a dopiero potem wprowadzajmy udoskonalenia, nowe przedmioty. Przede wszystkim nauczanie wczesnoszkolne – leży. Wprowadzenie oceny opisowej doprowadziło do tego, że dzieciaki w ogóle nie przejmują się ocenami [odmiana tzw. „wychowania bezstresowe” – w tym wypadku „nauczanie bezstresowe”]. I nie cierpią tu tylko i wyłącznie przedmioty ścisłe [bo tu najbardziej jest to widoczne], ale i humanistyczne – uczniowie nie potrafią usystematyzować swojej wiedzy tylko wkuwają na pamięć to czego mają się nauczyć na klasówkę/egzamin.

    Teraz pytanie matematyczne z rocznego egzaminu z pierwszej gimnazjum. Rozwiąż równanie:

    4x – x = ?

    „I niestety jest to książka (w moim przekonaniu, ale głeboko przemyślanym) dość kiepska, ale o ile w dyskusjach miedzy dorosłymi i dojrzałymi ludźmi może być przykładem osobistego postrzegania XX wieku i filozofii (chwilami), to w nauczaniu dzieci i młodzieży wręcz bałamutna i szkodliwa.”

    Według Ciebie jest „kiepska”, czy „bałamutna”. Pozwól wyrobić sobie zdanie dzieciakowi, który będzie mógł sobie wyrobić własne zdanie, a nie zdanie Pak-a Czwartego.
    Nie traktujmy młodzieży jak niedorozwiniętych emocjonalnie i umysłowo kopii dorosłych. To podstawowy błąd w dzisiejszym nauczaniu, z czym wydaje mi się, że zgodzi się Lunetarius.

  23. JJThompson:
    Gdyby to nie była książka Jana Pawła II, którego w Polsce nie wypada krytykować, którego książek recenzje piszę się na kolanach, którego przywołuje się w zadaniach maturalnych jako autorytet i wzór; to może bym się nawet zgodził, mimo karykaturalnych przeinaczeń przez autora odmiennych wizji filozoficznych i ideologicznych. Ale niestety jest to książka Jana Pawła II traktowanego w Polsce tak, jak jest traktowany. Dowiodło tego (dla mnie) wprowadzenie jej do nauczania WOS i do zadań maturalnych z tego przedmiotu (wraz ze sposobem wprowadzenia do zadań maturalnych).

  24. @JJThompson: Mówiąc o tym, że szkoła skupia się na „rozliczaniu” miałem na myśli „odbębnianie” przez nauczycieli godzin i wykazywanie się odpowiednią średnią na maturze oraz zakuciem przez uczniów określonych faktów, które nikomu przy zdrowych zmysłach nie są potrzebne w życiu.

    Tematem do refleksji jest fakt, że Tobie słowo „rozliczanie” jednoznacznie skojarzyło się z rozliczeniem z przeszłością. Ja nawet o tym nie pomyślałem.

  25. Zeszliśmy na temat szkolnictwa.
    Ja mam ciągle wrażenie, że szkoła polska nie uczy tego, czego powinna, jest nowoczesny system pobierania informacji (Internet), coraz więcej wiemy na różne tematy. Marzy mi się szkoła, w której na lekcji biologii dzieci nie będą wykuwały na pamięć kości czaszki żaby, tylko zajmą się całą dynamiką przyrodniczą, ekologią, wzajemnym stosunkiem ludzi, fauny, flory. Za moich młodych lat często w szkołach były wyprawy przyrodnicze do Puszczy Kampinoskiej, nad Pilicę, nad Bugonarew, to więcej dawało niż siedzenie w klasie. To samo z wyprawami geologicznymi, zbieranie kamieni, obserwacja warstw geologicznych. Identycznie jest z lekcjami działalności gospodarczej, to jest wymóg czasów.
    JJThompsonie!
    PAK ma rację, Karol Wojtyła był bardzo mądrym człowiekiem, ale nie był wybitnym twórcą, i nie ma się o co obrażać. Ponieważ naszym zdaniem lekcje powinny być przede wszystkim dyskusją nad problemami, a spis lektur powinien być ograniczony do niezbędnego minimum, dla dzieła JPII nie ma tam niestety miejsca.

  26. Jeśli można….

    Ja bym to napisał nieco słabiej niż popierający mnie Torlin. Tak, uważam, że Jan Paweł II trafił na WOS za autorytet zupełnie inny niż związany z wiedzą o społeczeństwie i przy lekturze tego wpisu uświadomiłem sobie, że w Polsce to jest możliwe także w odniesieniu do filozofii. Niestety, z takimi możliwościami musimy się liczyć; choć szczęśliwie propozycje programowe (swoją drogą polecam tu krytyczny tekst w Wyborczej jako polemikę) nie poszły w tym kierunku.

    Jednak nawet publikacja, którą uważam za ‚niedostatecznie dobrą’ na obowiązkową lekturę mogłaby się wśród lektur znaleźć, o ile jednak nie byłaby traktowana jako absolutna mądrość pochodząca od autorytetu. I o to mi przede wszystkim chodziło. (Co, nawiasem mówiąc, dotyczy także dzieł Platona, Arystotelesa, św. Augustyna, św. Tomasza z Akwinu, Montaigne’a, Kartezjusza, Spinozy, Monteskiusza, Woltera, Leibniza, Kanta, Schopenhauera, Nietzschego, Heideggera i innych; tyle że tam takiej pokusy obecnie nie widzę, więc i z nią nie polemizuję.)

  27. O zadanym przez Torlina temacie niewiele wiem, a właściwie wiem, że nic nie wiem…

  28. A tego hitlerka to kiedyć jak pieprznę….

  29. @TesTeq

    ‚Mówiąc o tym, że szkoła skupia się na “rozliczaniu” miałem na myśli “odbębnianie” przez nauczycieli godzin i wykazywanie się odpowiednią średnią na maturze oraz zakuciem przez uczniów określonych faktów, które nikomu przy zdrowych zmysłach nie są potrzebne w życiu.’

    To już kwestia programowa, ale rezygnacja z „rozliczania się” ze zdobytej wiedzy jak dla mnie jest czymś niebezpiecznym, a o czym wspominałem w jednym z kolejnych komentarzy odnosząc się do oceny opisowej i poziomu nauczania w podstawówkach. Wymagać trzeba, ale być może w innej formie, np. powracając do pracy ze źródłami i pisania różnorodnych rozprawek, czy innych wypracowań na języku polskim. Nie zmienia to faktu, że dalej jest to rozliczanie ze zdobytej wiedzy.

    @Pak4

    „Jednak nawet publikacja, którą uważam za ‘niedostatecznie dobrą’ na obowiązkową lekturę mogłaby się wśród lektur znaleźć, o ile jednak nie byłaby traktowana jako absolutna mądrość pochodząca od autorytetu.”

    Wszystko zależy od nauczycieli. Ja wychodzę jednak z założenia, że różne nurty powinny być reprezentowane w polskiej szkole, czy to będą lekcje języka polskiego, historii, czy filozofii. „Pamięć i tożsamość” jest dla mnie tylko przykładem, i bynajmniej nie widzę tam prób indoktrynacji, tylko subiektywne spojrzenie na świat.

    Chciałbym szkołę, w której obok „Pamięci i tożsamości” przedstawia się „Wiedzę radosną” w przekładzie Staffa, a obok Gombrowicza utwory Sienkiewicza.
    Taką chcę szkołę, a nie bojącą się o to aby nie „zbałamucić” umysłów młodzieży.

    Swoją drogą, otworzyłem właśnie „Pamięć i Tożsamość” na losowej stronie i pojawił mi się taki wstęp do rozdziału:

    „Patriotyzm jako poczucie przywiązania do narodu i do ojczyzny nie może przeradzać się w nacjonalizm. Jego słuszne rozumienie zależy od tego co obejmujemy pojęciem narodu. Jak więc rozumieć trzeba naród, ku któremu kieruje się człowiek w postawie patriotyzmu?”.

    Co jest w tym niebezpiecznego? Może po przeczytaniu rozważań Wojtyły na ten temat kilku osobników powstrzyma się od ogolenia głowy na łyso i wstąpienia do skrajnie prawicowej organizacji.

    @Torlin

    Nie oceniam poziomu utworów, wychodząc z założenia, że de gustibus non est disputandum. Ty mówisz, że JP II nie jest wielkim Twórcą, a ja twierdzę, że Sienkiewicz siał propagandę i nudził trzy po trzy. Czy z tego powodu mam się domagać wycofania utworów naszego noblisty z listy lektur szkolnych, ponieważ zniekształcał obraz historii dla potrzeb „krzepienia serc”? Nie, ponieważ uważam, że nawet tak słaby pisarz jak Henryk Sienkiewicz powinien mieć możliwość „obronienia się”, a najlepszą metodą jest danie do ręki młodego człowieka „Potopu” i spytanie się po jego przeczytaniu o wrażenia.

    Jeśli chodzi o sprawę ilości lektur: nie mam wątpliwości, że zbyt dużo utworów do przeczytania może sprawiać kłopoty młodemu człowiekowi, który ma na głowie fizyki, biologie, matematyki i inne historie. Z tego też powodu optuję za wprowadzeniem wolnego wyboru co do lektur z określonej puli. Np. jednej lektury z filozofii chrześcijańskiej, stoickiej [a także jej odmiany – cynizmu], czy nihilistycznej. Oczywiście za tym musiałaby iść reforma szkolnictwa polegająca na zmianie sposobu oceniania egzaminów maturalnych i gimnazjalnych oraz formy tychże sprawdzianów.

    Nie zgadzam się natomiast na rugowanie jakiejkolwiek postawy filozoficznej. Jeśli chcecie wyrzucić ze szkoły „Ferdydurke” to na jej miejsce trzeba koniecznie dać „Transatlantyk”, albo „Pornografię”, jeśli nie „Pamięć i tożsamość” to na miejsce tej pozycji trzeba dać „Summę filozoficzną”, albo inne dzieło filozofii chrześcijańskiej.

  30. I jeszcze jedno: według 80% uczniów klas pierwszych pewnego gimnazjum, którego umiejscowienia przemilczę rozwiązaniem równania jest:

    4x – x = 4

  31. JJThompsonie!
    Rozmawialiśmy o filozofii, a nie o polskim. I ten fragment JPII daje mi do ręki oręż, że dzieło to się nie nadaje na lekcje filozofii. Przepraszam, ale to jest banał. Ja powtarzam, mimo że nie jestem wierzący, bardzo cenię i ceniłem Papieża, uważam, że był bardzo mądrym i inteligentnym człowiekiem. Ale twórcą nie był, jego sztuki są słabe, dzieła nienadzwyczajne.
    Porównywanie go z Sienkiewiczem jest nie fair w stosunku do tego drugiego. Pan Henryk był twórcą dzieł przygodowych, pisanych w konkretnym celu, i ocenianie go z punktu widzenia XXI wieku jest bez sensu, tak jak oceniać teraz Dumasa, Defoe, Stevensona czy Scotta.
    A ja z dzieł chrześcijańskich najbardziej lubię „Kwiatki Świętego Franciszka”.

  32. Ponieważ Sienkiewicz wielkim pisarzem jest – parafrazując niedoszłego noblistę.

    Dalej – wychodzisz z założenia, że uważam, że Karol Wojtyła wielkim artystą jest. Otóż nic bardziej błędnego, uważam dokładnie tak jak Ty, że „był bardzo mądrym i inteligentnym człowiekiem”. Dlaczego więc jego poglądów nie przedstawić na przedmiocie traktującym o filozofii?

  33. JJThompson:
    Nie chodzi mi o to, że jego poglądów nie wolno przedstawiać na lekcjach filozofii. (Choć też nie sądzę, by był dostatecznie wybitnym myślicielem, aby go tam umieszczać. Wystarczy na lekcjach historii i na katechezie.) Chodzi mi tylko o pośmiertną karierę ‚największego mistrza od wszystkiego’. To trochę tak, jakby umieszczać go w programie nauki języka polskiego wśród największych polskich twórców, nie tylko na równi z nimi, ale i ponad. Coś podobnego trafiło się na WOSie (za Giertycha, przyznaję) i obawiam się, iż mogłoby się to powtórzyć na lekcjach filozofii, bo niestety wadą ‚filozofii’ jest spora podatność na tego typu mody.

    Co do cytatu — rzeczywiście, do filozofii on nic nie ma. Ale już nazywanie nazizmu ‚utylitaryzmem narodowym’ (nie mam książki przy sobie, przy pierwszej okazji podarowałem znajomemu, ktory jest wielbicielem Jana Pawła II, więc nie podaję strony) jest myleniem pojęć. Podobnie można punktować stosunek do demokracji — uprawniony jako wyraz subiektywnych przekonań, ale czy właściwy na etapie nauki szkolnej.

  34. „Chodzi mi tylko o pośmiertną karierę ‘największego mistrza od wszystkiego’.”

    A mi się wydaje, że trochę demonizujecie jego wpływ na „pokolenie JP II”. Naprawdę nie rozumiem, skoro nawet niewierzący mówią, że był bardzo mądrym i inteligentnym człowiekiem to dlaczego nie pozwolić młodym ludziom zmierzyć się z jego wypowiedziami? Osobiście mogę nie zgadzać się z niektórymi tezami stawianymi przez niego, ale nie oznacza to, że należy od razu zastosować cenzurę.

    „Podobnie można punktować stosunek do demokracji — uprawniony jako wyraz subiektywnych przekonań, ale czy właściwy na etapie nauki szkolnej.”

    Inaczej – czy widziałbyś na lekcjach filozofii/polskiego utwory/przemyślenia Houellebecqa, którego stosunek do demokracji/tolerancji, czy generalnie świata zachodniego jest o niebo bardziej krytyczny od tego zawartego w „Pamięci i tożsamości”? Jednym z zadań filozofii jest również kontestacja rzeczywistości. Nie chrońmy dzieci/młodzieży przed trudnymi pytaniami, bo to się odbije na ich psychice w dorosłym życiu kiedy będą musieli dokonywać o wiele trudniejszych wyborów.

  35. Nie sądzę, aby nauka filozofii była właściwa dla liceum. Po pierwsze – do liceum przychodzą gimnazjaliści, którzy z powodów fizjologicznych (Sturm und Drang Hormonalperiode) umieją niewiele więcej niż absolwenci podstawówki;
    a po drugie – obecne liceum to jedynie 5 semestrów, wypchanych różnymi przedmiotami, dające jedynie (teoretycznie) przygotowanie do podjęcia studiów.
    Myślę, że w liceum powinne być wykładane – logika, metodyka uczenia się i propedeutyka filozofii, natomiast dla samej filozofii widzę miejsce raczej na studiach wyższych, i to na KAŻDYM kierunku.
    Nie przeceniałbym też roli ministra oświaty – zanim taka Pani czy taki pan zorientuje się jak działa instytucja – już idzie na zieloną trawkę, a cała urzędnicza struktura pozostaje, i nadal produkuje, to co produkuje czyli kolejne buble.

  36. JJThompson:

    Nie użyłem nigdzie słowa cenzura, czy zakaz. Od początku mam jakieś wrażenie, że doszukujesz się u mnie chęć cenzurowania, a ja tylko się obawiam tego, co się stało na WOSie. Czyli, że odwołanie do autorytetu zastąpiło ‚zmierzenie się z wypowiedziami’. Bo, niestety, mamy do tego skłonność.

    A czy to jest wpływ na „pokolenie JPII”? Ech, długo by o tym dyskutować, bo na różnych płaszczyznach jest on zwyczajnie różny.

  37. „Myślę, że w liceum powinne być wykładane – logika, metodyka uczenia się i propedeutyka filozofii, natomiast dla samej filozofii widzę miejsce raczej na studiach wyższych, i to na KAŻDYM kierunku.”

    Po co inżynierowi budownictwa znajomość Kanta?
    Twoja propozycja to mnożenie bytów ponad potrzebę i sztuczne tworzenie miejsc pracy. Bo gdzie taki pożalsięboże humanista-filozof znajdzie pracę jak nie w szkole, czy na wyższej uczelni męcząc studentów czymś, czym nie są zainteresowani? Zdajcie sobie wreszcie sprawę z tego, że nie każdy Polak musi mieć wykształcenie elitarne, bo po pierwsze to już nie będzie się nazywało elitą, a po drugie „opór materii” jest zbyt duży żeby kogokolwiek zmusić do męczenia się rzeczami, które mu w życiu się nie przydadzą.

    Jeżeli już wprowadzać lekcje filozofii to nadobowiązkowe, albo w klasach o profilach humanistycznych.

    @Pak4

    „Nie użyłem nigdzie słowa cenzura, czy zakaz.”

    Ale w pewnym stopniu jest to pewien rodzaj cenzury, chociaż być może to trochę zbyt daleko idące sformułowanie. Podobnie zresztą rzecz ma się z „Podróżą do Ciemnogrodu” Potockiego, ale w tym przypadku bryluje inteligencja konserwatywna.

    Anyway – to, że ktoś jest „autorytetem” dla nie ma najmniejszego znaczenia. Uważam, że Karol Wojtyła był człowiekiem, który miał coś do powiedzenia podobnie jak Nietzsche, czy Wolter i należałoby to zdanie przedstawić. Powiem więcej! Jeśli uważasz jego poglądy za niebezpieczne to tym bardziej powinny zostać przedstawione, aby „ukąsić” ucznia. Zmusić do myślenia zestawiając poglądy chrześcijanina z poglądami nihilisty, czy deisty.

  38. JJThompson
    „Po co inżynierowi budownictwa znajomość Kanta?”
    Okres studiów to przeważnie okres krystalizowania się określonego światopoglądu, można zdać się na instynkt, a można naukowo, zapoznając się z kawałkiem filozofii ten swój światopogląd kształtować.
    O ile pamiętam , to właśnie Kant rzekł „Niebo gwiaździste nade mną, imperatyw kategoryczny we mnie” I choćby inżynier budownictwa powinien od czasu do czasu pomyśleć nad znaczeniem swojej pracy, i podjętych decyzji – nie tylko dla przebiegu budowy, ale i dla ludzi, którym ta budowa ma służyć.
    Poza tym wykształcenie polega nie tylko na posiadaniu wiadomości z konkretnej dziedziny, ale i na świadomości, gdzie te wiadomości znajdują się w stosunku do całej wiedzy.

  39. „O ile pamiętam , to właśnie Kant rzekł “Niebo gwiaździste nade mną, imperatyw kategoryczny we mnie” I choćby inżynier budownictwa powinien od czasu do czasu pomyśleć nad znaczeniem swojej pracy, i podjętych decyzji – nie tylko dla przebiegu budowy, ale i dla ludzi, którym ta budowa ma służyć.”

    Ależ oczywiście! Już widzę oczami duszy mojej tego inżyniera z kielnią w dłoni patrzącego na rozgwieżdżone niebo i piszącego nową konstytucję Najjaśniejszej Rzeczpospolitej Polskiej jak to czynili jego wielcy poprzednicy, wolnomularze z Wielkiego Wschodu Polski, a co kontynuowali budowniczowie Warszawy uwiecznieni przez Aleksandra Kobzdeja na jego jakże wspaniałym obrazie. Murarze nie tylko stawiają budynek, ale również budują potęgę riespubliki w każdej sekundzie myśląc o tym jak dumnie jest zakasywać rękawy ku chwale Ojczyzny, Ludu i Kanta.

    „Poza tym wykształcenie polega nie tylko na posiadaniu wiadomości z konkretnej dziedziny, ale i na świadomości, gdzie te wiadomości znajdują się w stosunku do całej wiedzy.”

    A znajdują się zazwyczaj w d*pie. Gdyby inżynier myślał za przeproszeniem o pi*rdołach zamiast sprawdzać czy wszystko w planach projektowych i geodezyjnych jest w porządku, a pracownicy wykonują należycie swoje zadania mielibyśmy naród filozofów i stertę gruzu.

    Nie twierdzę, że jakiś poziom obywatel RP powinien trzymać, ale niektóre działania mogą tylko zniechęcić do zagłębiania się w zadany przedmiot. Lepiej zamiast tego urządzać częste wycieczki szkolne do teatru na sztukę, którą uczniowie [sami!] sobie wybiorą, urządzajmy spotkania i dyskusje z filozofami oraz ludźmi kultury. A zadanie to nie jest łatwe jakby się wydawało na początku – w większych miastach to nie stanowi większego problemu, ale spróbujcie coś takiego wprowadzić na prowincji, gdzie jedyną rozrywką jest pub z maszyną do rzutek i bilardem, a najbliższe kino oddalone o 60 km, o teatrze nawet nie wspominając.

  40. JTThompson
    Ledwo się nie przydławiłem kawą, przeczytawszy o inżynierze z kielnią w ręku (nie wiem za który koniec by ją trzymał ;), ) za nim, oczyma duszy zobaczyłem majstra z suwakiem logarytmicznym, brygadzistę z kalkulatorem, a na koniec kopacza z otwartym laptopem.
    A poważnie – właśnie o to chodzi, aby kadra z każdej dziedziny nie miała całej teoretycznej wiedzy tam, gdzie napisałeś, ale umiała jej użyć w razie potrzeby, tak jak używa się umiejętności i wiedzy praktycznej.
    A co do wycieczek szkolnych – pracując w Muzeum Zoologicznym przez całe lata prowadziłem tam „lekcje muzealne”, więc wiem, o czym piszę – jeśli nauczyciel odpowiednio klasy nie przygotuje, to często jest to typowa orka na ugorze. Można pokazywać jacice, suhaka czy barana ks. Robaka (z: Nad Niemnem, Ogniem i Mieczem czy Pana Tadeusza) – a tylko niektóry uczeń zapyta nauczyciela – a ile punktów za to dostanę?

  41. Cyprianie i pozostali Moi Goście!
    Bardzo dziękuję!

  42. „właśnie o to chodzi, aby kadra z każdej dziedziny nie miała całej teoretycznej wiedzy tam, gdzie napisałeś, ale umiała jej użyć w razie potrzeby, tak jak używa się umiejętności i wiedzy praktycznej.”

    W jaki sposób zamierzasz to wyegzekwować? Bo jeśli umieszczając kolejny przedmiot, na którym studenci będą przysypiać i wkuwać w noc przed egzaminem 100 stron to gratuluję wyobraźni.

  43. JJThompson –
    Niczego nie zamierzam, ani już nie mogę wyegzekwować (jestem emerytem), mogę jedynie postulować, zgodnie zresztą z współczesnymi tendencjami, aby nieco dohumanizować uczelnie techniczne.
    A jeśli studenci przysypiają na wykładach a kują przed sesją – to wina leży po obu stronach. Źle jest, gdy tak się dzieje na wszystkich przedmiotach, taki delikwent powinien albo zmienić kierunek, albo zająć się czymś innym. Natomiast zestaw przedmiotów na określonym kierunku nie ma aż takiego znaczenia, tego, co jest potrzebne do pracy na określonym stanowisku i tak człowiek uczy się już po studiach.

  44. „Natomiast zestaw przedmiotów na określonym kierunku nie ma aż takiego znaczenia, tego, co jest potrzebne do pracy na określonym stanowisku i tak człowiek uczy się już po studiach.”

    To po co w takim razie studia?

  45. One dają ogólną wiedzę, umiejętność szukania rzeczy potrzebnych. Żadne studia nie dadzą Ci praktyki, gdyż właściwie każde stanowisko jest inne.

  46. @Torlinie ależ doskonale o tym wiem. Jednak uważam to za wielką wadę takiego systemu, a moje pytanie było prowokacyjne. Kraje, które mają bardzo niskie bezrobocie [mówię np. o krajach Beneluksu] wypracowały świetnie funkcjonujący system dokształcania osób bezrobotnych i dostarczania praktyk zawodowych studnetom, czy nawet uczniom szkół średnich. Co jakiś czas w gminie jest spotkanie przedstawicieli samorządu terytorialnego, biura pracy i firm, na którym to pracodawcy mówią jakiego typu specjalistów potrzebują i pod tym kątem są prowadzone zajęcia w szkołach/na uczelniach, a cześć nauki odbywa się na praktykach w firmach.
    Moim zdaniem powinniśmy dążyć do takiego własnie modelu, gdzie wszystko ma swoje zastosowanie, a nie produkować „wykształconych bezrobotnych”, którzy nie potrafią wykorzystać swoich atutów.

    Pomysły takie jak „humanizacja” inżynierów są idealistyczne i odstają od rzeczywistości, bo produkują tylko nowe problemy.

  47. Zapraszam do lektury tekstu dt. organizacji lekcji etyki w szkołach. Lekcje etyki w szkołach, a problem tzw.”suwaka godzinowego”http://www.mroczkiewicz.edu.pl/aktualnosci/archiwium/40-aktualnosci-1

  48. Witam, zajrzałem, bardzo ciekawe. Ale i tak uważam, że się nic nie zmieni, Taliban jest za silny.

  49. Torlinie, uważaj, bo ktoś przeczyta!


Dodaj komentarz

Ta witryna wykorzystuje usługę Akismet aby zredukować ilość spamu. Dowiedz się w jaki sposób dane w twoich komentarzach są przetwarzane.

Kategorie