Napisane przez: torlin | 01/10/2009

Kto wysadził Cytadelę?

Brama Stracen Zoliborz Cytadela fot. Robert Napiorkowski

Z cyklu „Chwile” chciałbym Wam przedstawić moje przemyślenia związane z Polską Przedwojenną, a w pewnym minimalnym stopniu związane z moim życiem. Otóż ulica, przy której mam swoje mieszkanie w Warszawie, i gdzie jestem zameldowany, nosi nazwę Chmielna, ale przez cały okres komunistyczny nosiła ona nazwę Henryka Rutkowskiego. Niedużo było potrzeba, abym zainteresował się tą postacią. Cała ta historia jak z kiepskiego filmu sensacyjnego pokazuje jednak Polskę Przedwrześniową jako państwo policyjne, z niesprawiedliwością sądową.

W cyklu „Chwile” chciałbym być niedaleko (ale w bezpiecznej odległości) od Cytadeli Warszawskiej, aby zobaczyć, kto ją tak w rzeczywistości w dn. 13 października 1923 roku wysadził w powietrze. A tak dokładnie to została wysadzona prochownia z kilkudziesięcioma wagonami prochu, wybuch było słychać w całej Warszawie, zginęło 28 osób (w tym kobiety i dzieci, bo mieszkały na terenie garnizonu, ale przede wszystkim robotnicy i żołnierze). Policja była bezradna, żadnych śladów, żadnych świadków. Rząd pod kierunkiem Witosa wydaje oświadczenie, że wszystko jest winą komunistów i to oni wysadzili tę nieszczęsną Cytadelę. I już się wydawało, że śledztwo umrze śmiercią naturalną, ale ktoś zestawił ze sobą dwa wydarzenia. Po pierwsze, że dwóch członków partii komunistycznej niezależnie od siebie po usłyszeniu wybuchu odśpiewało „Czerwony Sztandar”, a po drugie jeden z nich (Bagiński) pracował kiedyś w Cytadeli i mówił, że „wysadzi w powietrze tę budę”. Od tego momentu śledztwo przebiegało bardzo intensywnie, nikt nie chciał zauważyć jednakże faktu, że Walery Bagiński i Antoni Wieczorkiewicz od sierpnia siedzieli w więzieniu i „Czerwony Sztandar” śpiewali w swoich celach na Dzielnej. Nie mogli więc wysadzić Cytadeli.

Policja w związku z tym postanowiła spreparować fakty. Wyciągnęła na światło dzienne swoją wtyczkę w ruchu komunistycznym i Józef Cechnowski jako skruszony członek siatki terrorystycznej ujawnił policji swe powiązania z Wieczorkiewiczem i Bagińskim. Cała sprawa była jednak szyta tak grubymi nićmi, że sprawą Bagińskiego i Wieczorkiewicza zajęła się specjalna komisja sejmowa, a przewodniczył jej poseł PPS Adam Pragier. Komisja uznała zeznania Cechnowskiego za nieprawdziwe i że większość dowodów spreparował podinspektor Piątkiewicz, odpowiedzialny w policji za zwalczanie ruchu komunistycznego i osobiście „prowadzący” Cechnowskiego. Skutkiem pracy Komisji było zamienienie im przez Prezydenta Stanisława Wojciechowskiego wyroku śmierci na dożywotnie więzienie (sic!). Następny Prezydent  Władysław Grabski postanowił wymienić Bagińskiego i Wieczorkiewicza na dwóch Polaków więzionych z przyczyn politycznych w ZSRR. Wymiany miano dokonać 29 marca 1924 r. na granicznej stacji kolejowej Kołosowo w pobliżu miasteczka Stołpce. Gdy pociąg wiozący aresztantów zbliżał się do stacji, jeden z policjantów z eskorty niespodzianie zastrzelił Bagińskiego i Wieczorkiewicza. Sprawcą zbrodni był Józef Muraszko. Ten Muraszko to wyjątkowo nieciekawa postać, był znany ze skrajnie prawicowych poglądów, był członkiem Pogotowia Patriotów Polskich. Sąd skazał go na dwa lata więzienia, uznając, że działał z pobudek patriotycznych „w stanie silnego wzburzenia duchowego”. Po odbyciu kary Muraszko pod zmienionym nazwiskiem służył w Korpusie Ochrony Pogranicza, a następnie w dyrekcji policji w Warszawie. Pod koniec lat 30. zwerbowało go gestapo i jesienią 1939 r. na nim jako na oficerze Gestapo podziemie wykonało wyrok śmierci.

Ale to nie koniec. Komuniści mimo wszystko postanowili sprzątnąć Cuchnowskiego jako zdrajcę i tu się ukazują nam nasi bohaterowie przez małe „b” – Rutkowski, Kniewski i Hibner. Rano 17 lipca 1925 r. Hibner, Kniewski i Rutkowski śledzili Cechnowskiego na rogu ulic Złotej i Zgoda, wypatrywali dogodnego miejsca, aby wykonać wyrok. Zachowywali się przy tym tak beznadziejnie, że od razu zwrócili na siebie uwagę policyjnych wywiadowców. Po wylegitymowaniu policjanci od razu zauważyli, że dokumenty Hibnera są fałszywe i chcieli całą trójkę zaprowadzić do komisariatu. Wtedy zamachowcy wyciągnęli broń i zaczęli strzelać do tajniaków. Ciężko ranili jednego z nich, po czym rzucili się do ucieczki. Mimo panującego na ulicach ruchu wciąż się ostrzeliwali. W pogoń za nimi ruszył drugi z wywiadowców oraz znajdujący się w pobliżu policjanci mundurowi. Wkrótce udało im się postrzelić, a następnie ująć Kniewskiego, który uciekał Chmielną. Hibner i Rutkowski pobiegli w przeciwną stronę, ulicą Złotą, a następnie Marszałkowską i Chmielną, aż zatoczywszy wielkie koło, dotarli ponownie do Złotej, gdzie porwali dorożkę, którą popędzili do Żelaznej i Alej Jerozolimskich. W ślad za nimi wynajętą taksówką ruszyli policjanci. Udało im się dopaść zamachowców dopiero przy przejeździe kolejowym w Alejach Jerozolimskich, przez które przebiegała wówczas linia kolejowa, ukryta później w tunelu średnicowym. Tam w długotrwałej wymianie ognia kilkakrotnie raniono zbiegów.
Od pocisków zamachowców zginął jeden policjant i przypadkowy cywil. Kilku innych zostało rannych. Ale inna rzecz – bandyci uciekają porwaną dorożką, a policjanci gonią wynajętą taksówką. Ludzie – to było 80 lat temu.

Całą trójkę skazano na karę śmierci, którą wykonano na terenie … Cytadeli. I tak koło się zamknęło.A Cechnowskiego i tak komuniści utłukli, zrobił to młody Żyd – komunista Naftalij Botwin w dn. 28 lipca 1925 roku we Lwowie.// Ale kto wysadził w końcu tę Cytadelę?


Odpowiedzi

  1. Cytadelę wysadzili Cykliści .o.

    a swoją drogą, się wtedy działo, jak raz materiał na film 🙂

  2. Nie? Jak pitawal!

  3. Jeszcze jedno signum temporis: Bagiński i Wieczorkiewicz byli oficerami WP… a ich sprawą zajmowała się zwykła policja… Dziś nie do pomyślenia…:)
    Kłaniam nisko:)

  4. I to byli jeszcze dodatkowo Piłsudczycy.

  5. Broniewski też się uważał za piłsudczyka… W każdym razie w pamiętniku z 1919 właśnie osoba Komendanta była dlań legitymacją dla odradzającej się Polski… Nie odwrotnie!:)
    Kłaniam nisko:)

  6. Autorowi coś się pokiełbasiło w swojej wiedzy historycznej, ponieważ nigdy nie było prezydenta Władysława Grabskiego, jak już to Stanisław Wojciechowski, i to on zmniejszył karę tym dwu „hydraulikom” na 15 lat więzienia.
    A dlaczego „hydraulikom” już wyjaśniam. Otóż w latach 1965-1967 byłem podchorążym Oficerskiej Szkoły Uzbrojenia w Olsztynie i ci dwaj byli patronami tej szkoły. Przy wejściu do szkoły stał pomnik im wzniesiony jako uzbrojeniowcom, z dwóch armat i dwóch luf armatnich obok ich popiersi, no jak to zwykle bywa my młode chłopaki przezywaliśmy ich „hydraulikami”. To i tak było szczęście, że jakoś nikt się nie czepiał takiego przezwiska w tym czasie – lata gomułkowskie „rządów ciemniaków”.

  7. Js!
    Pomyliłem się, chodziło mi o premiera, ja też mam prawo do pomyłki.


Dodaj komentarz

Ta witryna wykorzystuje usługę Akismet aby zredukować ilość spamu. Dowiedz się w jaki sposób dane w twoich komentarzach są przetwarzane.

Kategorie