Napisane przez: torlin | 13/03/2010

Moje „piękne” miasto Warszawa

Smutne podsumowanie rzeczywistości. Pasaż „Wiecha” w Warszawie. W walce z brudem i bakteriami. Cynik by tego nie wymyślił.

Chmielna jest deptakiem z zakazem wjazdu i parkowania. W związku z tym nie ma parkomatów.

Sklep Milanówek z tkaninami – ul. Chmielna

Dom vis à vis sklepu z tkaninami – ul. Chmielna

Tyle piszę na temat nowoczesności w architekturze, odnawianiu zabytków, tkance miejskiej, małej architekturze. Zawsze uważałem, że miasto powinno przyciągać swoim widokiem, zachęcać. Z drugiej strony jestem Warszawiakiem, człowiekiem lubiącym swoje miasto, znającym go dość dobrze. I z bólem serca dochodzę coraz częściej do wniosku, że nasza stolica jest małym prowincjonalnym miastem, z niską zabudową, krzywymi chodnikami, brudnymi ścianami, niechlujna, nieestetyczna. Może to zima spowodowała, Warszawa jest w końcu miastem zieleni, może to przyroda przysłania prawdziwy obraz nędzy i rozpaczy. Aby nikt nie zarzucił mi czarnowidzenia wspomnę, że do mojego domu w Warszawie leżącego blisko jej granic muszą przyjeżdżać beczki zamiast kanalizacji, stoją słupy telefoniczne, a asfalt bardziej przypomina drogę szutrową. Ale centrum?

Centrum dwumilionowego miasta, centrum centrumu, samo jądro, serce, ulica Chmielna, najważniejszy deptak stolicy i pasaż „Wiecha” Wiecheckiego.

„Skrzyżowanie” Pasażu i Chmielnej. Estetyka poraża. Serce boli.

Zdjęcia zrobiłem wczoraj 12 marca 2010 roku o godz. 11.


Odpowiedzi

  1. No naprawdę nie ładnie Torlinie, ale serce mi drgnęło. Zazdroszczę ci trochę spaceru jakkolwiek brzmi to może dziwnie.

    Na rogu Chmielnej i Pasażu przynajmniej w takim ujęciu niczego złego nie widzę. Ot, remonty.

    Jak jest z odpowiedzialnością właścicieli budynków za wygląd fasady? Gdyby była egzekwowana to by „Gwardia Obywatelska” goniła malarzy. Policja miejska i państwowa wszystkiego nie załatwi.

    Dla zbalansowania niemiłych wrażeń Neapol.

    Co prawda Neapol w sytuacji ekstremalnej, ale nigdy tam nie było lepiej niż w Warszawie.

    Kiedyś nieomal bezpośrednio po wyjeździe na stałe z kraju (wcześniej nigdy nie miałem paszportu) znalazłem się turystycznie w Neapolu. Nawet dla przybysza z gnijącego PRL była to bardzo niemiłe.

    Więc Neapol, patrz Torlinie i żyj długo.

    http://fakty.interia.pl/galerie/swiat/neapol-tonie-w-smieciach/zdjecie/duze,662379,1,268

  2. Edwarze!
    Miarkę cynizmu wrzuciłeś do komentarza, bo sprawa neapolitańskich śmieci była wyjątkowa, chodziło o walkę mafii o przejęcie władzy nad pieniędzmi „odpadkowymi”. Sprawa jest już dawno załatwiona.
    Co do odpowiedzialności – masz rację, ale ja nie obciążam winą władz miasta, oni nie dają sobie rady z problemami, bo to jest jak łyżką czerpać wodę z ciekącej łodzi. O Warszawę nikt nie dba. W zimie główna ulica Marszałkowska jest odśnieżona przed budynkami, a Moniuszki np kończąca się ślepo chodnikiem Marszałkowskiej funduje pieszym przedarcie się przez zaspy. Na Świętokrzyskiej ludzie wydeptują sobie ścieżynki.

  3. Nie Torlinie to nie cynizm. Poznałem Neapol wiele, wiele lat temu.

    Oczywiscie że nie jest tam tak jak na zdjeciu na codzień ale nie jest lepiej niz w Warszawie. To samo dotyczy wielu miast w starej Europie zwłaszcza „łacińskiej”.

    Nie zwalnia to oczywiscie Warszawy z troski o urodę.

  4. Nie lubię Warszawy, a stawiasz mnie w pozycji jej obrońcy… Jakby to powiedzieć — takie są polskie miasta. (I nie tylko polskie, jak zauważa Edwar.) Takie, czyli bardzo nierówne, gdzie sfery zadbania i zaniedbania się krzyżują w sposób krzyczący.

    Władze miejskie? W jakiejś mierze też, ale przede wszystkim świadomość estetyczna obywateli, że tak się wyrażę. (Bo obowiązek obowiązkiem, ale jego poczucie nie wzbudzi odpowiedzialności.)

    PS.
    W połowie drogi między SAABem a Perfect Body piszesz:
    Z drugiej strony jestem Warszawiakiem, człowiekiem lubiącym swoje miasto, znającym go dość dobrze.
    PS.2.
    A SAAB przynajmniej ładnie utrzymany się wydaje 😉

  5. Tak, żeby miasta nasze wyglądały tak, jak opiewają je artyści, byłoby miło.
    Torlinie, u mnie niestety chyba gorzej, bo pełno obrzydliwych jude raus i tym podobnych.
    Najgorsze jest, że dbałość o estetykę przestrzeni publicznej jest na samym końcu zainteresowań władz miejskich. Świadomość obywateli – jasne, to niestety z latami przychodzi, ale nie usprawiedliwiałbym tak łatwo samorządów.

  6. To jakaś powszechna niemożność. Służby miejskie zajmują się zakładaniem blokad na koła i holowaniem samochodów – im droższy model, tym chętniej 🙂 Do egzekwowania jakiegokolwiek porządku w mieście nie sposób ich nakłonić. Moim skromnym zdaniem te miejskie służby wraz z ich mundurami powinno się wcielić w szeregi policji i posłać na obchody po mieście. Pieszo! Ewentualnie rowerem! Wtedy mogliby zobaczyć, co się dzieje na chodniku i kto maże po ścianach.
    Z samochodu nie wiele się widzi a już z pewnością nie to, co powinno się zobaczyć.
    Gdyby przyłapany na bazgrołach chłopaczek był oddany w ręce rodziców a ci zobowiązani do przywrócenia poprzedniego stany zapaskudzonej elewacji, dodatkowo szkoła powiadomiona o wyczynie i ocena z zachowania odpowiednio zaniżona – problemy byłyby znacznie łatwiejsze do opanowania.
    Ale to tylko gdybanie.
    Był tylko jeden taki burmistrz i to w Nowym Yorku.

  7. Podobnie jak Pak nie kocham stolicy, z tem że nie mieszkając w niej, a okazjonalnie nawiedzając doświadczam wszystkich „uroków”, których się tam nie szczędzi przyjezdnym… Ale i mnie skonstatować przyjdzie, że to, coś Torlinie pokazał, to standard bodaj wszystkich miast się tyczących i Warszawa tu ani lepsza, ani gorsza… A z Nelą się zgadzam, że by jeno chcieć, remedium by się znalazło… I nie wiem, czy to jeno policji sprawa. Nasze urzędy dzielnicowe nader daleko odeszły od funkcyj rzymskiego prefekta, który mógł i karać, mógł i zamknąć, ale najwięcej miał pilnować porządku i ładu… I to jego rzeczą było się przejść ulicami i na toż mieć baczenia, a nie zza biurka przez okno może raz do dnia wyjrzeć…
    Kłaniam nisko:)

  8. Faktycznie, widoczki nie za ciekawe.

    Ale tak w ogóle nie na temat Warszawy, ale na Sylwestra byłem Na Słowacji, góry piekne, kraj przyjazny, ale miasta i okolice w których byłem dużo brzydsze niż w Polsce, i domy niezadbane, w centrum miasta, jakieś opustoszałe walce się budynki.

    A co do miasteczek, to nie ma jak niemieckie miasta różne:)

    P.S. W wiecznym mieście Rzymie jak byłem, widziałem chodniki zawalone śmieciami i kontenery na śmiecie zajmujące 3/4 chodnika plus w niektórych miejscach Rzym sprawiał wrażenie wielkiego targowiska, też nie była to ciekawa wizytówka, moim zdaniem.

  9. U mnie jest podobnie – brud, smród, nędza i ubóstwo. Co odnowiono zaklajstrowano plakatami, kartkami i pomezgłano pseudo graffiti. A to co pozostało po zimie to już rozpacz. To jest krajobraz depresyjny – szczęsliwi ludzie w takich warunkach nie żyją. Wielka smuta
    Pozdrawiam

  10. Wojtku
    czy Ty aby nie przesadzasz , za parę dni wiosna , jak sie zazieleni wszystko bedzie wygladało lepiej , koniec smuty 😉

  11. Torlinie, aby poprawić Ci nieco humor, zrobiłem dla Ciebie pewną wystawkę (pod Twoim komentarzem):

    DWA ŚWIATY OBOK

  12. Nietoperzyco
    Nie przesadzam. Torlin pisze o brudzie i brzydocie, ja też piszę co kilka dni i coraz więcej ludzi zaczyna o tym pisać. To jest – przepraszam za słownictwo – coraz bardzie wk …. jące. Wiosna mi się w tej chwili kojarzy z mrówkami, które się przebudzą i zeżrą psie odchody walające się po chodnikach. Jestem facetem cierpliwym i wyrozumiałym ale już mi się ulewa gdy mam tylko takie alternatywy – albo spacer po brzydkim, brudnym mieście albo spacer po zawalonym śmieciami lesie. Ja zaczynam tęsknić za jakąś higieniczno-estetyczną rewolucją. Niech się krew poleje!
    Pozdrawiam

  13. Jak u Was (w kraju) nastroje depresyjne, denne to znaczy, że wiosna niebawem.

    Nie jest prawdą, że ”Dla Polaków listopad niebezpieczna pora”.

    Najgorsze jak pamiętam jest w Polsce przedwiośnie.

    http://www.wawel.net/images/malar/wyspianski/htm/4.htm

    Widok na Kopiec w czasie roztopów.

    A niedługo….

    w Warszawie

  14. Wojtku
    troszkę sie z Tobą nie zgadzam .Jeśli Ryś berliński tu zawita zapewne powie ,ze takie widoki jak Torlin wstawił i u niego też występuje .Gdy często zaglądałam do Wiednia , też co nieco z tego było .Mówisz coraz bardziej wk…jące , ale przecież my jesteśmy sprawcą tego wszystkiego .Począwszy od tych kup, smieci w lesie , graffiti , czy nie odrestaurowanych kamienic. Nie wiem jak jest w innych miastach , słyszałam ,że Wrocław sobie z tym problemem poradził , ale w mojej Mieścince też jest niżle .W końcu są pieniadze na remonty starych kamienic , są premie termoizilacyjne , wiec czemu się czlowiek nie bierze do pracy ? Czyli wszystko sprowadza się do czynnika ludzkiego , któremu sie nie chce , po prostu nie chce .
    O estetyce moglibysmy długo rozmawiać , mnie osobiscie nie podoba się , ze organy budowlane dają pozwolenia na to co tylko sie nam ludziom zamarzy i powstaja koszmarne osiedla domkow jednorodzinnych , mozna ciagnąc tą wyliczankę , tylko po co ?by się zdenerwować! W ludziach jest wiecej pozytywnej energii niż nam się niejednokrotnie wydaje .Są akcje sadzenia drzew a miastach i niekiedy nie organizowane np.przez Klub Gaja , ale oddolnie przez ludzi , ktorzy wprowadzili się na nowe osiedle.
    Jeśli ma się już coś lać , to może wiosenny deszcz , z resztą przyroda przy naszej pomocy poradzi sobie
    Pozdrawiam

  15. Grzesiu – w niemieckich miasteczkach jest zakorzeniony taki paskudny zwyczaj, że jak się mieszczanin oknem wychyli i zobaczy coś zakłócającego porządek, to łapie za słuchawkę i za kilka minut właściciel auta, co to zaparkowało jednym kołem na trawniku, czy zbyt głośno zachowujący się młodzieńcy zostają obłożeni odpowiednim mandatem, do zapłacenia w urzędzie.
    W naturze Polaków wciąż jeszcze leży wrogi, lub co najmniej niechętny stosunek do policji i wszelkiej kontroli. Donosicielstwo zaś jest wciąż traktowane, jak coś wstydliwego, a poza tym…. niech się tym ktoś inny zajmie… czemu ja?

  16. Do wszystkich – z podziękowaniem.
    Ja nie przeczę, że w wielu miastach świata sytuacja jest podobna względnie gorsza. Pracowałem kiedyś w Grazu latając po każdym domu i każdej ulicy, więc poznałem to miasto od podszewki. Kolega przyjechał z Paryża i powiedział, że tak brudnego miasta jeszcze nie widział.
    Ale moja notka nie była dosłownie o tym. Ja mówię o centrum, absolutnym centrum miasta, to – co na całym świecie jest wizytówką pielęgnowaną. To tak, jakby takie ruiny poplamione sprayami były na Stephansplatz w Wiedniu czy Váci utca w Budapeszcie, że o którejś ulic z Mili Kwadratowej nie wspomnę.
    Osobne słowa podziękowania mam dla Grzesia, który w końcu się przełamał i trochę się do mnie powpisywał. Przeczytałem wszystkie, dzięki.

  17. Witaj Torlinie.
    Nie kocham Warszawy zbytnio,ale i w moim mieście takie paskudztwa, jak na Waszej Chmielnej się pojawiają.Czasem mi się przypominają wspaniałe przedwojenne słupy ogloszeniowe, gdzie można bylo kleić plakaty.U nas były jeszcze do lat 90-tych.
    Jeśli chodzi o murale, tam moda przyszła w latach 80 wraz z napisami :”precz z komuną”.Potem przyszły wręcz „dialogi”.W nocy ktoś namazał:”Wolność dla więźniow politycznych,a rano już był dopisek:”W Prl-u i Izraelu”.Trudno się byl oz tym nie zgodzić zważywszy losy np.Mordechaja Vanunu). Wtedy to był szpan.I tak niszczono, płoty, elewacje nowotynkowanych domów.
    Taki”twórca” to tchórzliwy prowokator.Poza jednym wyjątkiem: mieliśmy w Gdyni ekscentryka, lubił sobie pomazać po ścianach, ale zawsze pozostawiał podpis i Policja zawsze trafiala pod właściwy adres.
    Przed latem miasto odświeża muszlę koncertową tuż obok teatru.Ledwo skończono roboty,zdjęto rusztowania, a rano ogromne litery ca.20 cm. głosiły :”Kierownik kawiarni Teatralna, oczy brązowe, włosy ciemne-nie chce wpuszczać Jażyny Malaża (oryginalna pisownia) na herbatkę z kanapką”.I tak przez kilka lat, póki artysta nie rozstał się z tym najlepszym ze światów.-)))

  18. Dziś na spokojnie przejrzałem zdjęcia Torlina ze stolicy. Jest pewien pozytyw – chodniki są czyste. Nie ma worków foliowych, zdeptanych puszek po piwie, szkła z pobitych butelek i psich kup. Najwyraźniej ktoś zamiata i to cieszy
    Pozdrawiam

  19. Budapest-Va’ci utca !Eh wspomnienia, wspomnienia.Tam zawsze było elegancko i czysto, nawet, jak „nasi” handlowali ręcznikami i pościelą.:-)))

  20. Trochę jest tak, że odpowiednio dobierając/robiąc zdjęcia można identyczną rzecz udowodnić dla każdego miasta na świecie. Nie zarzucam przy tym Torlinowi złej woli – sam w Warszawie mieszkam i widzę zbyt często, to o czym nasz Gospodarz pisze. Niemniej pomiędzy tymi koszmarami są i cuda. Z miast zachodnich, które mnie rozczarowały pod względem czystości i porządku, mógłbym wymienić choćby Amsterdam i Berlin – a przecież to piękne miejsca, zwłaszcza Amsterdam. Także wychwalany przez Babkę z Gdyni Budapeszt nie zachwycał…
    Coś bliżej? Kijów jest jak Warszawa… Praga…tak może Praga najmniej mnie ubodła estetycznie, choć i Bratysława nie zostawała w tyle… Niemniej, powtórzę, każde miasto można pokazać jako piękne, lub jako brzydkie – być może każde jest i takie i takie?

    A co do przedpiśców, którzy pisali, że „nie przepadają za stolicą” – zupełnie się nie dziwię, sam nie cierpiałbym miasta, które każe podróżnemu wysiąść na Centralnym… Mam na nim mdłości estetyczno-zapachowe…

  21. To prawda, fotografując w wybiórczy sposób można wykazać wszystko. Ale przecież wszyscy znamy Warszawę z widzenia tzw. „własnymi oczami”. Ze spojrzenia z szerszej perspektywy. I patrząc tak na naszą stolicę ogólnie – ona nie tylko nie zachwyca, ale sprawia wrażenie miasta – co tu kryć! – brzydkiego. Weźmy choćby tę architektoniczną katastrofę dziejącą się (od dawna)wokół Pałacu Kultury (który akurat, moim zdaniem, wyróżnia się pośród tych bunkrów i hangarów handlowych, pozytywnie).
    Dość mizerna (w porównaniu z innymi tego typu miastami europejskimi) jest przecież sama Starówka, takoż Zamek Królewski. Znajdujące się tu i ówdzie ładne, estetyczne, przyjemne zakątki, sytuacji nie ratują.
    Niestety, przyjeżdżając do Warszawy, ciągle mam wrażenie, że przyjeżdżam na jakąś europejską prowincję.

  22. @ Logos: Jasne, masz rację – w tym mieście ładny jest tylko jeden trakt – co sprowadza się do jednej ulicy. Ale… ale ja mam jakieś poczucie, że nie powinno się – inaczej – jest lekkim nadużyciem – zestawianie Warszawy z innymi miastami. Większość tych innych miast, na budowę swej urody i charakteru miała setki lat, Warszawa kilkadziesiąt…Jasne – to nie jest usprawiedliwienie absolutne, ale źle by też było o tym zapominać…
    I jeszcze raz powtórzę – tak, jest tu brzydko… ale nie tylko brzydko

  23. Ja widzę, że z namiętnością wszyscy uciekają od mojej podstawowej myśli. Warszawa ma piękne fragmenty, niektóre wręcz przecudnej urody. Tylko co to ma do tematu?
    Komerski, ja protestuję, że te zdjęcia są tendencyjne. Na Chmielnej w jednej z pokazanych kamienic mam z Ojcem mieszkanie i jestem non – stop na tej ulicy. Nie pokazałem np. domu, który się zawalił. Wszystkie zdjęcia są zrobione na odcinku ok. 200 – 300 metrów. Moim zadaniem nie było – powtarzam – pokazywanie pięknych fragmentów Warszawy, ani jej brzydkich fragmentów. Ja mówię o dwóch najważniejszych deptakach miasta. I tylko o tym.

  24. Nie wszyscy Torlin. Twoje zdjęcia są miarodajnym obrazem normy estetyczno-higienicznej nie tylko warszawskich najważniejszych deptaków.
    Pozdrawiam

  25. Zgadzam się z opinią Logos Amicus i Komerskiego.Warszawa ,a znam ją od czasu , jak ją odbudowywano, to miasto okaleczone przez historię ostatnich 7o lat.
    Ale za największe wykroczenie przeciw urodzie naszych miast w tym Warszawy, uważam brak dalekosiężnych i konsekwentnie egzekwowanych przez kolejnych włodarzy miasta- planów jego zagospodarowania, tak by nowa architektura nie kolidowała ze starą, co jest realne.
    Że brud i smród- też się zgadzam.Ale też w ostatnich czasach produkujemy wszelkiego śmiecia ponad wszelkĄ miarę.
    Chmielna, skoro o macierzystej ulicy Torlina wspominamy niegdyś była ekskluzywną uliczką na której robiło się ciuchowe zakupy.
    Odkrywałam w Warszawie piękne miejsca,ale nie uważam,żeby to było miasto „stoliczne”.
    *Ktoś tu wspomniał o psich kupach i zaŚmieconym lesie( akurat w lesie, parku krajobrazowym- mieszkam).Otóż ja po swoich psach sprzatam! Tylko co dalej z tą kupą?Mam ją wyrzucić do parkowego kubła na śmieci stojacego obok ławki?
    We wspomnianym Amsterdamie, Rotterdamie, Goudzie, Hadze ,Utrechcie- psie kupy za mojego pobytu walały się na chodnikach.
    W co zaradniejszych miastach( w tym w Polsce) wprowadzono skutery-odkurzacze, sprzątąjące nie tylko odchody, ale i pety , oraz drobne papierki.Dodatkowy plus- bezrobotni zyskują pracę.
    Na pocieszenie- postęp jednak jest, coraz czystsze mamy ‚”sławojki” w miastach.
    **
    Torlinie,jak to na blogu- nie da się utrzymać komentatorów w ryzach,zawsze się jakaś myśl inna pojawi, czy dygresja.No chyba,że jak u Wachmistrza,ale On-ci żelaźnie konsekwentny jest. :-))Pozdrawiam serdecznie.T.

  26. Babka z Gdyni
    Sławojki? Mamy tylko toalety w knajpach. Tutaj, u mnie akurat tylko dla konsumentów. Tak więc gdy mnie przyciśnie wpadam do knajpy, rzucam -„Czeskie z nalewaka” i gnam do toalety. Potem odprężony wypijam piwo i gnam do domu, bo przecież po piwie … Nie jest tak słodko Babko
    Pozdrawiam

  27. A to ja Ci serdecznie współczuję kartko z podróży,ale i tak masz lepiej niż my- słaba płeć.
    Dla Was caly śwat to toaleta!Nowy Świat też!!

  28. Babko
    zapomnij o planach zagospodarowania , jest ich tam mało, a i tam gdzie są , są raczej po to by podbić cenę gruntów i by gmina zarabiała , a nikt nie mysli o przemyslanej architekturze i estetyce jak chce tego Wojtek

    Torlinie
    moze czas na cos ładnego , piękne secesyjne kamienice albo ogrody 😉

  29. @Komerski: (…) jest lekkim nadużyciem – zestawianie Warszawy z innymi miastami. Większość tych innych miast, na budowę swej urody i charakteru miała setki lat, Warszawa kilkadziesiąt…

    I właśnie to dawało szansę wybudowania miasta nowoczesnego, funkcjonalnego i po prostu – ładnego.
    Ale wiadomo… jaka była estetyka komunistyczna (czy tam socrealityczna, demoludowa) i że raczej musieliśmy się liczyć z planami Wielkego Brata, niż mogliśmy polegać na (jakimś alternatywnym dla nas) planie Marshalla.
    Polska była zniszczona i biedna, ale czy to jest uspawiedliwienie? Skądinąd coś, co jest skromne, nie musi być od razu brzydkie (estetyka to przecież bardziej sprawa smaku – gustu, niż bogactwa).

  30. Nietoperzyco!Ty wiesz,że ja to wiem, bo
    na codzień spotykam się z tym z moim ukochanym mieście.Ale zapomnieć trudno,zwłaszcza ,że mnie chowano na idealistkę.Nie jest to cecha ułatwiająca życie,ale póki rozmawiamy o tych sprawach, Torlin pisze, to zawsze jest ze mną „matka głupich”,że oprócz nas ktoś jeszcze to czyta i,że kiedyś tam, kiedyś ten ktoś postawi tamę takim sytuacjom.
    Oblana kubełkiem zimnej wody mówię :Dobranoc.

  31. @ Logos: No właśnie dlatego, że jak sam piszesz „wiadomo… jaka była estetyka komunistyczna itd.” porównywanie Warszawy z miastami, lżej lub wcale doświadczonymi podczas wojny i potem, ma mały sens. Tylko o to mi chodzi.

  32. Torlin!
    Trochę obok tematu, ale ty lubisz takie ciekawostki a w natłoku informacji mógłbyś nie zauważyć…
    http://wroclaw.gazeta.pl/wroclaw/1,88344,7652591,Wroclawskie_skandale_z_herbem_miasta_w_tle.html
    Już tu o herbach miast była mowa.

  33. Nelu!
    Bardzo dziękuję, niesłychanie ciekawe.
    Babko!
    Ale ja uwielbiam dygresje i odstępstwa, nigdy przeciw temu nie protestowałem, ja tylko zauważam na okoliczność, że komentarze są niesterowalne przez właściciela blogu.
    Nietoperzyco!
    Jeszcze będę pisał o Warszawie.
    Komerski!
    Ja się zgadzam, ale na to, co widać, wojna nie miała wpływu. I tu się zgadzam z LA, że w komunizmie jak budowano – to wszyscy wiedzą, bardzo często na bakier z estetyką. Ale do jasnej ciasnej minęło już prawie 21 lat, a ile było lat w Międzywojniu?
    Wojtku!
    Dzięki za wszystko.

  34. Nie no, jasne Torlin, że tak – ale o ile wiem, to żadne duże miasto nie jest wolne od graffiti (czy jak się to pisze?), co do innych składników naszego bałaganu, to fakt, po części winni są sami mieszkańcy…także i ci którzy tu przyjechali i cały czas nie traktują miasta jak własnego.

  35. komerski

    Chcę przypomnieć na marginesie stare prawo socjologiczne.

    Fakt, że w jakimś mieście większość stanowi trzecie pokolenie miastowych z tego właśnie miasta, świadczy o tym że miasto umiera.

    W każdym mieście rozwijającym się wiekszość stanowią relatywnie nowi przybysze.

  36. Komerski
    Ale na zdjęciach Torlina nie ma graffiti. To są maziaje farbą. Nie mam nic przeciwko graffiti – widziałem miasta wspaniale ożywione tą twórczością, to były samorodne dzieła sztuki ozdabiające elewacje i zmuszające do refleksji. Na warszawskich zdjęciach Torlina, podobnie jak na ulicach mojego miasta są maziaje, którymi jakiś debil po nocy znaczy swój teren podobnie jak pies obsikujący mury.
    Pozdrawiam

  37. I znowu obydwaj macie rację. Naraz. Bo Warszawa jest miastem wyjątkowym z powodu … utraty mieszkańców odwiecznych. To zrobiło Powstanie, wymordowana została cała inteligencja warszawska, zginęło 200 tys. ludzi. Po wojnie przyjechało mnóstwo przyjezdnych, i chwała im za to, ale wielu z nich nie potrafiło pokochać tego miasta. Edwar ma rację, że bez przyjezdnych miasto umiera, ale w normalnym mieście przyjezdni usiłują zaadaptować się w mieście, przyjąć jego specyfikę jako własną, poczuć kulturowość tego miejsca, w zgodzie z rytmem życia starych mieszkańców. Ale do tego potrzebni są starzy mieszkańcy. Bo jeżeli ludność napływowa napływa ( 😀 ) do ludności napływowej, a nie odwiecznej, to zaczynają przeważać zachowania wiejskie i małomiasteczkowe.
    Wojtku!
    Z tym graffiti to masz rację.

  38. Torlinie
    no przecież wiadomo my wszyscy ze wsi 😉
    Pisz o Warszawie , ale o ogrodach też możesz , szczególnie gdy wiosna zawita 😀

  39. Obok takich tragicznych mazideł, są we Wrocławiu prawdziwe okazy…
    http://www.google.pl/url?q=http://www.wroclawianie.info/graffiti.php&ei=HI6eS6HnJs_6_AanlID7CQ&sa=X&oi=spellmeleon_result&resnum=1&ct=result&ved=0CAYQhgIwAA&usg=AFQjCNFq-igQVsDl5gCcrZ02Z8-tt7S4jw

  40. Nela
    Obrazki z Twojego linku to właśnie graffiti. Nie mam nic przeciwko murom ozdobionym takimi pracami. Miasto, jego tempo życia, nastrój, problemy wyzwalają w ludziach emocje i ekspresję – też twórczą, która pojawia się na murach. Może być drastyczna estetycznie, obyczajowo czy politycznie – mnie to nie przeszkadza podobnie jak ambitne nowatorstwo architektoniczne. Mnie tylko dobija nastrój depresyjnego opuszczenia, zaniedbania, nihilizmu.
    Z jednej strony system wymusza od nas sztuczny optymizm, rozchichranie od którego jak od wymuszonego uśmiechu bolą mięśnie twarzy a z drugiej strony wyłazi jakieś ponure opuszczenie i brak odpowiedzialności za najbliższe otoczenie. Jakby ludzie się za coś mścili ukradkiem na ulicach po których chodzą.
    Pozdrawiam

  41. To Wojtku teoria. Bardzo ładnie brzmiąca, ale tylko teoria. Ty po prostu chciałbyś, aby tak było. Najlepiej widać „piękno” graffiti w nadmiarze, w dużym skondensowaniu, jak wiesz grafficiarze mają prawo malować na murze Wyścigów Konnych od strony Puławskiej mający 800 metrów długości. I na przestrzeni tych 800 metrów jeden koło drugiego, jeden za drugim jest taki malunek. Widzisz jedynie kolorowe plamy, chaos i… pies z kulawą nogą nie spogląda już na te malowidła.

  42. Torlin
    Baskijskie miasteczka w zeszłym roku tonęły w politycznej symbolice. Wszędzie flagi, plakaty ETA, koszmarne zdjęcia trupów – jednym słowem miasta stanu wojennego. Ale w jednym mury oddano zdolnym grafficiarzom, którzy pomalowali na nich niezwykłe obrazy poświęcone tolerancji, biedzie, wolności itp. Ani śladu symboliki nacjonalistycznej tylko np czarne, żółte i białe oseski pochłoniete zabawą. Albo ciągnąca się sto metrów ewolucja od małpy do człowieka (żołnierza) To nie było skondensowane, upstrzone na jakimś kawałku muru. To były wielkie obrazy. Osłupiałem gdy ujrzałem to miasteczko. Czuło się, że ono chce już życ inaczej. To bardzo zaskakujące a zarazem pozytywne wrażenie – czułem, że to graffiti jest ludziom potrzebne. Akurat tam się sprawdziło. I co najważniejsze nie raziło. Po prostu była w tym myśl – ktoś chciał ją przekazać. Fakt, że poszli na całego malując frontony kamienic, ale to było fajne.
    Pozdrawiam

  43. Cóż, Warszawa jest ofiarą własnego sukcesu

  44. Wojtku!
    Postaram się zrobić zdjęcia i je opublikować. O ogrodach Nietoperzyco oczywiście nie zapomnę.
    Napoleonie!
    Jak się cieszę, jak raz na pewien czas do mnie wpadasz. I znam wielu młodych przyjezdnych, i z nimi pracuję, i wszyscy mówią, że Warszawa to jest kapitalistyczny potwór, miasto stawiające największe wymagania, a jednocześnie dające największe szanse. Może to śmiesznie zabrzmi, ale tu jest autentyczna walka o byt, o pieniądze, czas, lokum, perspektywy. Ludzie pracują całymi dniami, kupują zdewastowane mieszkania, remontują je, dbają o przyszłość swoich dzieci. Ja wiem, że Warszawa będzie stopniowo pięknieć, że nie wszystko naraz. Ale póki co – żal serce ściska.


Dodaj komentarz

Ta witryna wykorzystuje usługę Akismet aby zredukować ilość spamu. Dowiedz się w jaki sposób dane w twoich komentarzach są przetwarzane.

Kategorie