Napisane przez: torlin | 01/06/2012

Gdańska femme fatale

Nie wiem dlaczego, ale z tą książką skojarzył mi się pewien mój ulubiony obraz Jean Honore Fragonarda ”Dziewczyna czytająca książkę” (ja wiem, że jego „Huśtawka” jest sławniejsza, ale ten mi się bardziej podoba, i jest z tego okresu co pamiętniki Johanny).

Moją lekturą aktualnie jest wspaniała książka, pamiętniki, i to nie byle kogo, tylko Johanny Schopenhauer, matki Artura. Ta niebywale ciekawa książka wydana została w zeszłym roku pt. „Gdańskie wspomnienia młodości” przez Wydawnictwo Słowo Obraz Terytoria, niestety w bardzo małym nakładzie. Ale nie z tego powodu chcę pisać o matce Artura, chodzi mi o Gdańsk. Miasto osiemnastowieczne, chylące się niestety ku upadkowi z powodu zniszczeń po potopie szwedzkim i buntach chłopów pańszczyźnianych w Polsce, ale zachowujące jeszcze ślady dawnej potęgi.

I wielokulturowości. Właściwie obok skarg na męża, że nie pozwala jej np. latać balonem i być wolną pod względem swojej woli i otarcia się o kulturę, jest to najważniejszy temat pamiętników. Polacy, Niemcy, Anglicy, Francuzi, Holendrzy, Kaszubi, Rosjanie, Szkoci, wszyscy oni są mieszkańcami tego wspaniałego grodu. Johanna wspomina, że język polski był pierwszym językiem, jakiego się nauczyła, gdyż mamką i nianią była Polka. Jak to dzisiaj wygląda dziwnie pod względem religijności, jak okazało się, że niania była katoliczką (i opiekowała się małym dzieckiem w rodzinie ewangelickiej!!!!) i pierwszą modlitwą, jaką nauczyła małą Joannę, to była modlitwa „Ojcze Nasz” po polsku. Johanna potrafiła powiedzieć go na starość z pamięci. Wychowana wszechstronnie, znajomy pastor nauczył ją angielskiego, geografii, astronomii i innych pokrewnych dyscyplin, a ona sama zaczytywała się w Szekspirze i Wolterze (po śmierci samobójczej swojego męża przeniosła się do Weimaru, gdzie prowadziła salon literacki, w którym częstym gościem był Goethe).

Jak bardzo odpowiadał jej i jej rodzinie demokratyczny, liberalny Gdańsk widać było po ich reakcji na zajęcie Gdańska przez Prusy w 1793 roku, państwo Schopenhauerowie po prostu stwierdzili, że nie umieją żyć w państwie autorytarnym i przenieśli się do wolnego Hamburga. Naprawdę, nie mamy się czego wstydzić patrząc na nasze dawne prawa i obyczaje. Taka anegdotka z książki – Johanna za wzór elegancji uważała przybywających do Gdańska szlachciców polskich.

Smutne są relacje pomiędzy synem a matką, nienawidził jej okropnie, winił za śmierć swojego ojca, i absolutnie nie pochwalał jej prowadzenia się. Był jednocześnie człowiekiem bawiącym się, znającym mnóstwo kobiet, i jednocześnie je nienawidzący. Pozostał sam do końca życia i patrząc na jego kłótnie ze wszystkimi można powiedzieć, że miał pewnie takie same napady jak jego ojciec, które go wykończyły. Inna rzecz, dlaczego tak wielu filozofów miało tak złą opinię o kobietach: Schopenhauer, Nietzsche, Kant. Ciekaw jestem, czy to właśnie złe stosunku z matką i jej dążenie do wolności intelektualnej nie zaważył na stworzeniu przez niego podziału kobiet na femme fatale – kobietę – demon przynoszącą zgubę mężczyźnie i femme fragile – istoty kruchej, delikatnej, romantycznej, i stwierdzeniu, że kobieta jest to postać, która jest etapem pośrednim między dzieckiem a mężczyzną – człowiekiem właściwym.

Mnóstwo turystów przyjeżdża do Gdańska, aby znaleźć dom, w którym urodził się Schopenhauer, ale władze Gdańska zmieniły numerację domów w latach 60. i teraz ten dom nie istnieje w oryginale, dawniej nosił numer Św. Ducha 114, dzisiaj jest to Św. Ducha 47.


Odpowiedzi

  1. Wspomnień pani Johanny żem nie czytał, tandem pytanie pozwól zadać, Torlinie, skoro masz to w rękach… Azaliż jest tam portret owej Johanny, jako dziewuszki jeszcze małej, autorstwa Daniela Chodowieckiego? Bom go ongi szukał tyleż mozolnie, co bezskutecznie…
    Kłaniam nisko:)

  2. Podjadę Wachmistrzu w wolnym dniu do biblioteki i spojrzę, bo nie pamiętam. Wczoraj oddałem 😦

  3. Dajże zatem pokój, zanadto mitręgi na którą Cię w najmniejszej mierze narażać nie myszlę… Nie jest to aż tak rzecz ważka, by snu spędzać z powiek miała, po prostu nie wiedzieć czemu, żem przyjął, że masz tego na półce to i fatyga może nie nadto wielka…
    Kłaniam nisko:)

  4. Nie, Wachmistrzu, nie mam. I mam ich coraz mniej (jak pomyślę o Tobie, to żal serce ściska, co ja wypisuję). Po rewolucji mojej własnej w 2008 roku zostawiłem jedynie słowniki, encyklopedie, przewodniki i rzeczy, do których sięgam albo jestem bardzo związany emocjonalnie. Wszystko inne poszło do znajomego antykwariusza. Cokolwiek chcę z reprintów sobie kupić, to mój Adaś mi pokazuje, że mam to w Internecie. I w rezultacie nie kupuję. Pamiętniki Johanny nawet by znalazły miejsce, ale co? Raz przeczytam, może kiedyś drugi, i tak będą stały. A mam bibliotekę, z której sobie stale wypożyczam, i do tego za darmo.

  5. Arcyciekawa historia… Bym na to trafił w czasach liceum to na pewno miałbym 5 i z polskiego i z historii dzięki Tobie 😉 Ale na polskim nie było ani słowa o Matce Shoppenhauera, ani o jego stosunku do kobiet…

    Przeprowadziłem się na Nową Polankę: http://zyciecelta.wordpress.com/ Zapraszam! 🙂


Dodaj komentarz

Ta witryna wykorzystuje usługę Akismet aby zredukować ilość spamu. Dowiedz się w jaki sposób dane w twoich komentarzach są przetwarzane.

Kategorie