Napisane przez: torlin | 06/03/2013

Nieodwzajemniona miłość

Josef Snejdarek

Zupełnie nie rozumiem, dlaczego nie lubicie sztafety 4 x 400 metrów mężczyzn. Co ona Wam zrobiła? 😉

Znowu wyszła sprawa Czech. Cały czas mi się wydawało, że to ja mam obsesję na tym punkcie i właściwie powinienem się leczyć. Aż tu nagle zdaje się we „Wprost” ukazał się duży antyczeski artykuł, a po nim przeczytałem wielki artykuł Rafała Geremka w Rzepie 5 lutego pt. „Nieodwzajemniona miłość”, od którego ściągnąłem bezczelnie tytuł notki. Pisze on na wstępie „Polacy zrobili wiele, by nawiązać prawdziwie dobre kontakty z Czechami. Z drugiej strony nie widać jednak odzewu. Przestańmy się w kółko bić we własne piersi, bo problem leży w umysłach Czechów”. A jeden z podtytułów brzmi: „w czeskich mediach przeważa wobec Polski ton negatywny, a nawet jawnie jątrzący”.

Rzecz cała oczywiście jest zawarta w historii naszych stosunków, a dokładniej mówiąc Śląska. Czesi uważają tę krainę za swoją i nigdy nie pogodzili się z jej utratą. Należy jednak przypomnieć, że to „pokój wrocławski” z 1742 roku i zatwierdzający go „pokój w Hubertusburgu” z 1763 przyznał Śląsk Prusom. To ciekawe, Polacy kłócą się z Czechami, a to Prusacy zabrali Śląsk Austriakom. Ale nie zmienia to faktów, że jak tylko mogą, to wysyłają wojska na północ, tak było w 1919 roku, tak samo było w 1945 (chociaż tu wejście nastąpiło od wschodu). Wojna 1919 była wielokrotnie opisywana, tak że nie ma co do tego wracać, istotne jedynie jest to, że dowódcą wojsk czeskich był Josef Šnejdárek i on popełnił zbrodnię wojenną, zabijając 20 jeńców polskich (dobijanie rannych). Jeszcze ciekawiej było w 1945 roku, gdy razem z wojskami 60 Armii gen. lejtn. P. Kuroczkina szła na zachód 1 Czechosłowacka Samodzielna Brygada Czołgów, „zdobywając” dla Czechosłowacji nowe miasta, m.in. Rybnik, Żory i Racibórz. Usiłowali postawić Stalina przed faktem dokonanym, wywieszając m.in. czechosłowackie flagi, tak jak to zrobili na Ratuszu w Raciborzu.

Josef Šnejdárek, dla Czechów bohater, dla Polaków zbrodniarz. I raptem na początku grudnia w Bystrzycy na Zaolziu został odsłonięty pomnik generała – niewielki obelisk z jego podobizną. Postawili go prawdopodobnie jego byli legioniści (nikt się do tego nie przyznaje), a władze Bystrzycy utrzymują, że o niczym nie wiedziały. Rozpoczął się autentyczny konflikt, do tego stopnia, że na pytanie posła musiała odpowiadać Pani Grażyna Bernatowicz – podsekretarz stanu w Ministerstwie Spraw Zagranicznych (TU).

Ale to nie wszystko, na Zaolziu rozpoczęła się antypolska histeria. Boję się, że artykuł Rafała Geremka (TU) zniknie z sieci, jest tam o histerii związanej z poszczególnymi polskimi produktami, świadomym nieodwiedzaniu Polski, bo tam mieszka chamstwo, o każdą nieprawidłowość natychmiast są podejrzewani Polacy, tak jak to było z wódką (skazili ją dwaj morawscy przedsiębiorcy). Tak więc, w obawie przed zniknięciem, chociaż początek: „Przekonanie o rzekomej polskiej niższości cywilizacyjnej i niechęci Polaków do „uczciwej” i „wytężonej” pracy to niewątpliwa zasługa propagandy komunistycznej (…). Historycy wskazują jednak na wcześniejsze źródło owej „wyższości” – w czasach Austro-Węgier Czesi jako urzędnicy byli posyłani na ziemie polskie. Z lubością spoglądali na galicyjską biedę i opowieściami o niej koili własne kompleksy.

Muszę przyznać, że wiele razy spotkałem się z zaściankowością, ale ta w wydaniu czeskim mnie zadziwia. Często bywam w Czeskim Cieszynie, zachodzę do oddalonej kilkadziesiąt metrów za mostem na Olzie typowej czeskiej gospody, nie za czystej, o wystroju późnego Husaka, ale za to ze znakomitym piwem, które szorstka barmanka nalewa powoli, aż piana osiągnie właściwą konsystencję. Spotkałem tam pewnego razu Czecha, który pytał, czy w polskim Cieszynie jest coś godnego zobaczenia. Zdumiony odpowiedziałem, że tak, bo Cieszyn to miasto z przepięknym rynkiem i zamkiem. Moje zdziwienie było tym większe, gdy okazało się, że ów człowiek mieszka kilkaset metrów od granicy w Czeskim Cieszynie od urodzenia. Jak wyjaśniali mi Polacy z Zaolzia, jest to postawa częsta, w niektórych kręgach nawet wypada nie bywać w Polsce”.

A na samym końcu ktoś zniszczył pomnik (TU). Padło oczywiście na Polaków, prokuratura krąży, widzę, że zaczynamy z Czechami mieć takie same kłopoty jak z Litwinami. Ale ja mam ogromną satysfakcję, że bufonów – Czechów zostawiamy w tyle, nasza gospodarka jest o wiele prężniejsza, nasi ludzie bardziej gospodarni i przedsiębiorczy, a – jak pisze autor artykułu – „w aferach, jakie ujawniono za południową granicą, w tej kategorii nie dorastamy Czechom do pięt”.

I bardzo dobrze, i tak trzymać.


Odpowiedzi

  1. Właśnie! Po co polska policja stara się odzyskiwać czeskie traktory kradzione przez Polaków? 😐 Nie dawać bufonom, ot co! 😐

  2. Od sztafety 4 x 400 mężczyzn wolę sztafetę 4 x 400 kobiet. A jeszcze bardziej siatkówkę plażową kobiet. I zapasy. W kisielu.

  3. A Czechy? Kiedyś przekroczyłem granicę w Cieszynie i zatrzymałem się, ale okazało się, że to już Austria… 😀

  4. Torlinie

    Na opisaną przez R. Geremka normę nie ma radykalnego lekarstwa. Ani opisana część Czechów, ani R.G., szybko z tej normy nie wyzdrowieją.

    Profilaktycznie powinni pół życia spędzić wśród Innych aktywnie uczestnicząc w ich życiu czy to w formie aktywności zawodowej czy gospodarczej albo intelektualnej. Tu pojawia się jednak kolejne niebezpieczeństwo. Niestety pozorna wygoda ciągnie emigrantów do swoich, do przeżywania z nimi kontaktów z tubylcami do korzystania z ich „dorobku”, z ich myślątek i refleksji.
    Problem jest trudny, bo znam nawet takich, który uprawiając seks ponad podziałami nabawili się stereotypów i złośliwie zaraźliwej normy.

  5. Torlin: „Cały czas mi się wydawało, że to ja mam obsesję na tym punkcie i właściwie powinienem się leczyć. Aż tu nagle zdaje się we „Wprost” ukazał się duży antyczeski artykuł, a po nim przeczytałem wielki artykuł Rafała Geremka w Rzepie…”
    .
    No więc myliłeś się. Nie tylko ty masz tę obsesję.

  6. Duzo jezdzilem przez Czechy na poczatku lat dziewiecdziesiatych. Nie bylo zle, poza tym, ze jak cie zatrzymala tamtejsza Policja to juz nie bylo szans na „dogadanie sie” nawet w srodku nocy na pustej drodze. Zawsze kazali placic.Nawet „Kasztany” czasami machali reka na jakies drobne problemy z samochodem czy niewinne przekroczenie przepisow. Tamci nigdy.

  7. A już myślałem, że nikogo temat nie zainteresuje. Moim zdaniem to nie ja mam obsesję, tylko Czesi. Podchodzę będąc u nich z pełnym szacunkiem, zachowuję się przyzwoicie, jeżdżę po wielu krajach świata (trochę z tym „światem” przesadziłem), raczej Europy, więc wiem jak ja się mam zachować i jak się zachowują tubylcy. Jeździłem do Czechosłowacji w latach 60., 70, 80. i do Czech w latach 90. i 00. Zawsze znalazło się kilka osób, które pokazały mi pogardę, i byli wśród nich policjanci, pogranicznicy, barmani, szefowie schronisk czy kempingów, sprzedawcy, kasjerzy w muzeach, kanary w metrze, i co najgorsze – najbardziej przeciętni obywatele. Jeżeli nie widzicie tego, co się dzieje ze stosunkiem Czechów do Polaków, to żyjecie mrzonkami, tak jak w stosunku do Litwinów czy Ukraińców. Doszło do tego, że ja najlepiej czuję się wśród Niemców.

  8. „Niniejszym wzywa się okazujących pogardę Torlinowi Czechów oraz ich polskich pachołków do przeproszenia go i odwalenia się od niego. Kto nie zastosuje się do tego kulturalnego żądania, dostanie w papę.”

    Polsko-Niemiecki Komitet Obrony Torlina Przed Czechami

  9. Wedlug mnie, to jednak obsesja. Ja spotkalem wprawdzie tylko kilka osob z Czech, ale zawsze mi pomagali w razie problemow i nie widzialem cienia pogardy czy nawet niecheci. Trzeba tez chyba rozdzielic ten problem pokoleniowo. Mlodzi Czesi sa raczej obojetni wobec Polakow i tu daje juz o sobie znac Unia. Za granica jestesmy tak wymieszani, ze jakies lokalne animozje przestaja miec znaczenie. Inna sprawa z Ukraincami, ale tez trzeba miec na uwadze podzial Ukrainy na dwie czesci. Jezdzilem sporo do Dopniecka i po przejechaniu Kijowa, odnoszenie do Polakow zmienia sie bardzo, na uprzejme zainteresowanie czy nawet (czego sam doswiadczalem) bezinteresowna pomoc w razie potrzeby.

  10. Dziwne to trochę. Mnie nigdy i w żadnym kraju nie zdarzyło się, żeby ktoś okazywał mi pogardę lekceważenie lub niechęć z tego tytułu, że jestem Polakiem. Od Rosji, przez Francję i Włochy, po Bułgarię i Macedonię. Fakt, że jeździłem prawie wyłącznie turystycznie, więc moje kontakty z tubylcami nie były specjalnie głębokie.
    Czy nie jesteś, Torlinie, trochę przewrażliwiony?

  11. Tes Tequ!
    Zawsze wiedziałem, że mogę na Ciebie liczyć.
    Obsesjonista
    ———
    Pawle! Miziole!
    Czy mi się wydaje, że nie widziałem Pawle Czech w spisie Twoich podróży? Przyznaję, że jestem Skorpionem, który albo miłuje do śmierci, albo przez dziesięciolecia pamięta zniewagi. Najbardziej przykro mi było w schronisku w Karkonoszach, że Polak to może i 15 minut czekać na obsługę, a jak mi się nie podoba, to mogę stamtąd sp… Jestem pamiętliwy, co ja zrobię. Ja już tyle razy pisałem o swoich przygodach, że mi się nie chce powtarzać. W Czechach ostatni raz byłem w 2000 roku i od tamtej pory albo jadę przez Norymbergę, albo przez Bratysławę (trochę kłamię, bo przejeżdżałem przez Czechy jadąc do Matrei, ale to było zdaje się 40 kilometrów, jechałem autobusem i spałem w obu kierunkach – przejazd był nocny).

  12. Zapominasz, Torlinie, o znacznie świeższym powodzie onych ku nam niechęci, której ja się bynajmniej nie dziwię, jeśli owa w równej mierze obdziela wszystkich uczestników turystyki pancernej z 1968 roku…
    Kłaniam nisko:)

  13. „Czy mi się wydaje, że nie widziałem Pawle Czech w spisie Twoich podróży?”
    .
    Podałem tylko skrajne zasięgi. W Czechach bywałem, choć niezbyt wiele: trzy razy w Pradze (z tego dwa razy służbowo), dwa razy na nartach w Karkonoszach oraz krótkie wypady transgraniczne z Kotliny Kłodzkiej i Cieszyna. Raz przejazdem do Bawarii, ale tylko z krótkim postojem w Pilźnie.
    Nie wymieniłem również Litwy (choćby w zeszłym roku), a zwłaszcza Ukrainy, gdzie spędziłem w ciągu ostatnich dwudziestu lat sporo czasu i to wyłącznie w części galicyjskiej, gdzie podobno nie lubią Polaków. Nie zauważyłem.

  14. Tak się zastanawiałem, czy nie przerzucić dyskusji z blogu Edwara do mnie, ale śpieszę się do pracy i nie mam czasu.
    —————-
    Wachmistrzu!
    Ja byłem wtedy w Czechosłowacji, większość, z którymi rozmawiałem, nie miała do nas o to żalu. Rozumiała sytuację. Krążyła wówczas po CSRS taka plotka, że ludzie kładli się na drogach, aby nie przepuścić czołgów, Rosjanie bezwzględnie przez nich przejeżdżali, a Polacy stawali i prosili, aby się usunęli, bo oni mają taki rozkaz i ich rozstrzelają za jego niewykonanie. Bzdura, ale słyszałem to z wielu ust, i była to opowieść korzystna dla nas tego lata.

  15. Tacy trochę szorstcy są ci Czesi czasami. Ale mają Jaromira i dużo życzliwości do ludzi

  16. Może. Witam Cię Hippolicie Kwasie, ale o co chodzi z tym Jaromirem, bo nie załapałem.


Dodaj komentarz

Ta witryna wykorzystuje usługę Akismet aby zredukować ilość spamu. Dowiedz się w jaki sposób dane w twoich komentarzach są przetwarzane.

Kategorie