Napisane przez: torlin | 03/05/2015

Sobieski z Joanną przeciw Wachmistrzowi – idę po krawędzi

1280px-King_John_III_Sobieski_Sobieski_sending_Message_of_Victory_to_the_Pope,_after_the_Battle_of_Vienna_111

Matejko ze swoim Sobieskim. Mój Drogi Kumpel Krakowski Wachmistrz miał od zawsze wątpliwości dotyczące Sienkiewicza, Matejki, a jakbyśmy pogrzebali, to również innych duszoszczypatielnych artystów. Tymczasem nie można rozpatrywać tych Kolosów w oderwaniu od epoki (mówię o Matejce, Sienkiewiczu, Polu, Mickiewiczu, Grottgerze, Malczewskim, Wyspiańskim itd.) . W przypadku Matejki pierwszym takim dziełem, któremu należałoby poświęcić osobny wpis, jest „Hołd Pruski”. Ale ja zatrzymam się przy „Sobieskim pod Wiedniem”.

Rok jeden minął od chwili, gdy Matejko w październiku 1882 roku poświęcił „Hołd Pruski” narodowi polskiemu. W tym samym roku postanowiono pomóc Matejce w namalowaniu nowego obrazu „Sobieski pod Wiedniem”, komitet jubileuszowy pod przewodnictwem Hrabiego Artura Potockiego wydał odezwę wezwającą  społeczeństwo do zbierania składek na zakup nowego dzieła Matejki. Dzień 11 i 12 września, w rocznicę Wiednia, wypełniły rocznicowe nabożeństwa, procesja, , odsłonięcie wmurowanej w Kościele Mariackim płaskorzeźby Welońskiego, otwarcie Muzeum Narodowego, a także otworzenie ekspozycji Sobieskiego w Sukiennicach. „Wiedeń” był następną prowokacją Matejki wobec zaborców, walczył on  restaurację Wawelu i o odzyskanie go z rąk austriackich dla spraw polskiej historii i sztuki.

Stanisława Serafińska, siostrzenica żony, pisała później: „Pamiętam dobrze poranne tego dnia nabożeństwo w katedrze na Wawelu, po którym przeszliśmy wszyscy zgromadzeni na wielki dziedziniec zamkowy, tam wygłaszano przemowy. Pamiętam cichy, drżący głos Matejki, ofiarujący Sobieskiego w darze narodowi… i to wzruszenie dokoła odbijające się o duszę własną: „Nie przyjmie zebranych na obraz pieniędzy, nie da go do Muzeum Narodowego, pośle Sobieskiego do Rzymu Papieżowi. Europie przypomni Polskę, przedmurze chrześcijaństwa!” Cisza zaległa dziedziniec zamkowy, słuchały duchy umarłych, zdumieli się żywi. Zabiły serca, zapalały lica, błyszczały oczy, wyciągały się szyje, by ujrzeć tego, co myśli i czuje za miliony, za Polskę całą”.

Musimy z całą mocą podkreślić, że Matejko nie ofiarował Papieżowi swój obraz jako osoba prywatna, najpierw został ofiarowany narodowi polskiemu, a Papieżowi posłany został w imieniu Polski. A to jest zupełnie coś innego. Trzeba pamiętać, że rok wcześniej, po ofiarowaniu narodowi polskiemu „Hołdu Pruskiego”, cesarz austriacki, chcąc zneutralizować wymowę tej patriotycznej decyzji, dziękował Matejce w imieniu za dar dla „kraju Galicji”. Można zadać pytanie, czy to miało sens? A jaka była inna możliwość zaznaczenia sprawy polskiej na arenie międzynarodowej? Tak jak pierwsi Piastowie Matejko zwrócił się do Papieża, bo tylko tam można było zrobić uroczystość otoczoną specjalnym blaskiem, bez zgody zaborców. A i dla Leona XIII była to ważna sprawa, akurat walczył z Bismarckiem o rząd dusz i Polska, nawet nieistniejąca, była ważnym sojusznikiem. Ale Matejko postanowił zrobić rzecz arcyprzebiegłą, postanowił po drodze pokazać Sobieskiego w Wiedniu. Wynajął salę na 4 tygodnie, przez pierwsze dwa dochód miał należeć do Matejki, 2 następne do właściciela sali. Wiadomość, że pokaz jest bezpłatny, ogłoszona została dopiero w dniu otwarcia, ku wściekłości właściciela lokalu. To był pierwszy w historii Wiednia bezpłatny pokaz, tłumy wiedeńczyków wdarły się do sali wystawowej. Zjawił się również Najjaśniejszy Pan, który raczył spytać się sekretarza Matejki, dlaczego artysta ofiarował obraz papieżowi, a nie jemu. Odpowiedź go zadowoliła, Franciszek Józef I usłyszał, że to z powodu, że „jego żona jest obłąkana, chciał więc uprosić albo pozyskać litości Bożej, której tak potrzebuje”. Dzisiaj dopiero się docenia znaczenie sztuki w propagandzie międzynarodowej.

Cyryl_i_Metody

Leon XIII przyjął obraz z wielką pompą, dał specjalną salę wystawową. A Polacy? Jak zwykle, Matejko to „bezwolny wykonawca intryg konserwatywno-dewocyjno-arystokratycznych”. Dokładnie tak samo został przyjęty obraz „Cyryl i Metody”, zawisł on w klasztorze w Welehradzie jako „Dar Narodu Polskiego dla Bazyliki Welehradzkiej”. A później ta sama reakcja spotkała Matejkę za darowiznę dla narodu francuskiego obrazu pt: „Wjazd Joanny d’Arc do Reims”, sam Stanisław Tarnowski, wcześniej wręczający Papieżowi Sobieskiego namawiał go, aby zrezygnował z tego pomysłu (podarowanie obrazu narodowi polskiemu, a później w jego imieniu narodowi francuskiemu).

1024px-The_Maid_of_Orléans

Matejko przez całe swoje artystyczne życie miał pod górkę, a on dla mnie podejmował tematy, które są mnie bardzo bliskie -wyjście z cienia, podjęcie się rzeczy nie do wygrania, niemającej szans. Tak było z Mieszkiem, tak było z Cyrylem i Metodym, tak było i z Dziewicą Orleańską. Kiedy przyszłoby jej do głowy, że będzie wjeżdżać jako triumfatorka do Reims, ona, biedna 16-letnia dziewczyna, jako dowódca wojsk francuskich. To jest piękne, nie poszła w kierunku Paryża, tylko w kierunku Reims, aby koronować króla. I jak to jest w życiu, Karol VII nie kiwnął palcem w bucie, aby ją uratować.

Może i „Wjazd Joanny d’Arc do Reims” nie jest najlepszym obrazem naszego Mistrza (ale za to największym – dodają złośliwcy), ale to ciągłe mówienie z lekceważeniem o Matejce, ale również Sienkiewiczu, Polu, Moniuszce, wnerwia mnie nieprawdopodobnie. Cała ta notka jest skutkiem jednego małego zdania Wachmistrza u siebie.


Odpowiedzi

  1. Piękne! Bardzo mi się podoba taka obrona. Z przyjemnością przeczytałam.
    Aczkolwiek czuję się nieco niepewnie, bo mam wrażenie, że trochę się do tego zdenerwowania przyczyniłam…
    A do Matejki mam wielki sentyment, z prywatnych powodów.:)
    Pozdrawiam:)

  2. Skoro, jak piszesz, Torlinie żeś tej baterii przeciw mnie wytoczył, zdałoby się, by i Lectorowie Twoi przyczyny tego znali, osobliwie, że sam piszesz, że to ledwo jedno zdanie Cię tak poruszyło… Skoroś go nie przytoczył, na mnie to spada, tandem cytuję in extenso: „No tak… Matejko…:(( Czasem się zastanawiam, czy on więcej pożytku narobił, czy szkody…” I tyle… A napisałem je jeszcze w responsie na chyba dość neutralne i niekonfrontacyjne stwierdzenie jednej z Komentatorek moich, że „Pewien wizerunek Mieszka[akurat o Mieszku u mnie od paru tygodni dysputujemy] utrwalił się nam za sprawą niejakiego Matejki. :)”
    Nie wiem z kim mnie mylisz, ale upewniam Cię, że nigdym nie pisał o Grottgerze czy Malczewskim, najwięcej dla tej przyczyny, że się na malarstwie słabo wyznaję, nie moje to klimaty, to gęby strzępić po próżnicy nie lubię. Pola bodaj raz jakiś wiersz cytowałem i to chyba w dość sympatycznym kontekście. O Wyspiańskim nie pomnę, ale pewnie podobnie… Znacznie więcej o Mickiewiczu, ale to już zupełnie jest inna bajka. Natomiast z całą mocą Ci zaprzeczyć muszę, iżbym kiedy Sienkiewicza atakował, a odwrotnie wiele bardzo ciepłych not mu poświęciłem, bynajmniej nie dla tej przyczyny, że jak mi wmawiają niektórzy, stylu żem odeń zapożyczyć miał, co jeśli tak kto sądzi, widać że słabo czytał i Jego, i mnie…
    Wielce Sienkiewicza szanuję uznając przede wszystkim jego wielki wpływ na kształtowanie narodowej świadomości… Od lat się zbieram do napisania noty o tym co zaszło w tej sferze, za punkt wyjścia biorąc świadomość narodową chłopów, tak strasznie opisaną w „Rozdziobią nas kruki, wrony” Żeromskiego, zaś za punkt odniesienia masowe uczestnictwo w Armii Ochotniczej odpierającej marsz bolszewików w 1920 roku… I jako jednego z głównych tej noty bohaterów widziałem właśnie Sienkiewicza i jemu zamierzałem oddać główną tego przeorania świadomości zasługę… Znam relacje z jakichś kompletnych zadupi za Berdyczowem, gdzie od ranka wpodle poczty kilkanaście osób wysiaduje, czekając aż ze stacji kolejowej poczty przywiozą. I nie o listy im idzie, a o jeden jedyny egzemplarz gazety prenumerowanej bodaj przez aptekarza, gdzie kolejny będzie odcinek „Trylogii”… I gdy ta gazeta nadchodzi, a nim jej prenumeratorowi doniosą, będzie na schodach poczty czytana w głos dla zebranych już dobrze ponad parę dziesiątków luda, a po drodze jeszcze w miejscach paru… Powiedz mi, czyś słyszał, bo to spotkało gdzie we świecie pisarza inszego?
    Zaś na drugim miejscu w tych zasługach bym widział kompletnie dziś zapomnianych i niedocenianych działaczy ludowych w rodzaju księdza Stojałowskiego z jego „Wieńcami” i „Pszczółkami”, tak infantylnymi, że dziś by przedszkolak tego bez bólu zębów czytać nie był w stanie… Ale widać taki był odbiorca… Dla tej warstwy Matejko w zasadzie nie istniał, bo mało kogo było stać na wycieczki, by obrazy jego oglądać (choć i takie czyniono, ale tu więcej chyba wygrywał Styka ze swoimi panoramami), a w czarno-białych gazetach wszelkie zdjęcia czy reprodukcje traciły mnóstwo ze swojej siły. Moja wątpliwość dotycząca Matejki dotyczyła dwóch płaszczyzn, o trzeciej, czyli o jego błędach napisałeś sam… Pierwsza to wdrukowanie w świadomość Polaków całego wachlarza stereotypów, chyba jednak per saldo szkodliwych, zwłaszcza, że niewiele znacząc dla szerszych warstw społeczeństwa sobie współcześnego, oddziaływał z całą mocą na pokolenia następne… Płaszczyzna druga to jego dyktat w sztuce krajowej, przez dziesięciolecia tłumiący rozwój jakiejkolwiek bardziej nowoczesnej formy i wyganiający malarzy naszych nad Sekwanę… I jeszcze raz przypomnę: wątpliwość, nie osąd, ale nawet gdybym osądzał, to czemu niby miałoby mi to być wzbronionem?
    Kłaniam nisko:)

  3. Czy Matejko miał pod górkę? Chyba nie bardziej niż inni, a na pewno znalazł dla siebie modną ‚niszę’. Czy Matejko, bez Polski jako tematu i wsparcia, miałby szanse zaistnieć w podręcznikach? Myślę, że wątpię. Nie, żeby był złym malarzem, ale że znalazłoby się paru innych, większych.

    Matejko i Sienkiewicz… Kształtowali Naszą świadomość historyczną, fakt. Ale kształtowali nie tylko to, co dobre, ale i to co złe. I wszystko podlewali niezłą dawką kiczu (zwłaszcza Sienkiewicz). No i czy ‚świadomość historyczna’, jak i ‚świadomość narodowa’, są rzeczywiście czymś dobrym? Nie potrafię na to odpowiedzieć, bo stanowią one obecnie panującą ideologię, a ta, jak wiadomo, jest ‚przezroczysta’ dla współczesnych.

  4. Umawialiśmy się po wielokroć, że nie obrażamy się wzajemnie za komentarze.
    Przyznaję szczerze, nie zawsze pamiętam, który z moich komentatorów wygłaszał niepochlebne opinie o ww. artystach, po przeczytaniu tego zdania niepotrzebnie wepchnąłem Cię do ogółu. Przeciwko Sienkiewiczowi rzeczywiście występował zdaje się Paweł Luboński.
    Otóż nie masz racji w powyższym komentarzu, powtarzasz po prostu krakowskie obiegowe opinie, które królowały pod koniec XIX wieku, a ich głównym autorem był Witkacy. To on ogłaszał wszem i wobec o zacofaniu uczelni kierowanej przez Matejkę, wyrzucaniu artystów do Paryża, a tak naprawdę Matejce można jedno tylko zarzucić, że zlikwidował pracownię „krajowidoków”, czyli malarstwa plenerowego. Cała działalność Matejki w Krakowie, cokolwiek by nie uczynił, była od razu krytykowana, wyszydzana i potępiana. Polska w pigułce.
    Zacznę więc od „płaszczyzny drugiej”: „dyktat w sztuce krajowej, przez dziesięciolecia tłumiący rozwój jakiejkolwiek bardziej nowoczesnej formy i wyganiający malarzy naszych nad Sekwanę” – jakimś dziwnym trafem spod skrzydeł Pana Jana wyszli tacy absolwenci jak Stanisław Wyspiański, Jacek Malczewski, Józef Mehoffer, Leon Wyczółkowski, Wojciech Weiss czy Maurycy Gottlieb. Jakoś nie widzę tutaj tłumienia rozwoju. Matejko znał i cenił inne formy malarstwa, takim przykładem jest reakcja na obraz Włodzimierza Tetmajera „Święcone” w stylu impresjonistycznym, który piekielnie się bał pokazać go mistrzowi: „Widzi pan, wielu ludzi sądzi, że Matejko maluje historyczne stare szmaty, kompozycje, malarz pracowniany nie rozumie nowych prądów, nowego życia. A ja, mój panie, jak jestem u siebie na wsi, nieraz obserwuję, jak wczesnym rankiem obywatelki (…) idą z konwiami po wodę, rzucając poza siebie głębokie, niebieskie cienie. Ja widzę też słońce i kontrasty cienia odbijającego niebo, tylko, że tego nie potrafię zrobić… Mam inne zainteresowania. Do was należy powietrze i słońce, ja zaś zostanę ze starymi królami. Obraz mi się podoba, proszę go skończyć”. Jak Wyspiański z Mehofferem wyjechali wbrew zakazowi Matejki do Paryża i stamtąd przysłali swoje prace, to ogół profesorów je wprost zdyskwalifikował, jedynie Matejko ich bronił.
    To on uratował Szkołę, dał swój grunt za darmo, wykłócał się z władzą austriacką, Szkoła to jego dziecko.
    —————–
    „Pierwsza (platforma) to wdrukowanie w świadomość Polaków całego wachlarza stereotypów, chyba jednak per saldo szkodliwych, zwłaszcza, że niewiele znacząc dla szerszych warstw społeczeństwa sobie współcześnego, oddziaływał z całą mocą na pokolenia następne… „…
    No nie, Panie Wachmistrzu, co było w tym malarstwie szkodliwego w tych latach? Że przypominał czasy chwały Rzeczpospolitej? W tych latach szersze warstwy społeczeństwa to mimo wszystko była inteligencja, i do niej skierowane były obrazy. A na chłopów wielkie płótna oddziaływały tak jak katedry na ludzi Średniowiecza.
    Na następne pokolenia? A ile było tych „następnych pokoleń” w czasach zaborów? Jedno? Ciekawym, co uważasz pod słowem „stereotypy”? Bo jego malarstwo jest tak zróżnicowane, że trudno je wcisnąć w jeden ogólnik. Są rzeczy mądrzejsze, są rzeczy głupsze, ale w generaliach nie widzę jakiegoś kompromitującego go płótna. A dla mnie „Stańczyk” jest jednym z najmądrzejszych obrazów w historii Polski, błazen zdający sobie sprawę z konsekwencji w przyszłości strasznej wiadomości, tymczasem ci, których to powinno zajmować, bawią się w najlepsze. I co z tego, że w tytule pomylił królowe.
    Pozdrawiam Cię serdecznie Wachmistrzu i dziękuję za komentarz.

  5. PAK-u!
    Odpowiedź dla Wachmistrza jest w gruncie rzeczy odpowiedzią i dla Ciebie. Żeby się nie powtarzać…
    Ciągle powtarzam, że te dzieła nie były pisane/malowane dla potomnych, tylko dla współczesnych, w momencie, gdy nie było Polski.
    Czy by nie zaistniał? A niby dlaczego? Jak zajął się swoją Akademią, to zrezygnował z analogicznego stanowiska na Akademii Sztuk Pięknych w Pradze. A przecież był w gruncie rzeczy Czechem – toby malował wyrzucanie ludzi przez okna w stolicy Czech.
    A Sienkiewicz jest po prostu znakomitym pisarzem, te książki są po prostu świetnie napisane.

  6. Wachmistrz: „…wdrukowanie w świadomość Polaków całego wachlarza stereotypów, chyba jednak per saldo szkodliwych…”

    Chętnie bym się dowiedział, jakie to mianowicie były stereotypy i dlaczego szkodliwe. Oraz jakie stereotypy powinny być w zamian wdrukowane i przez kogo. Bowiem ze stereotypami to jest tak, że zawsze jakieś są. Nie te, to inne.

    Torlin: „Przeciwko Sienkiewiczowi rzeczywiście występował zdaje się Paweł Luboński.”

    Niespecjalnie pamiętam, niemniej jednak jest to prawdopodobne. Ale nie przeciwko Sienkiewiczowi jako wielkiemu artyście pióra, tylko przeciwko jego wizjom historycznym.

  7. Witam Grażynkę, jej komentarz wyciągnięty ze spamu znajduje się u samej góry komentarzy.
    ————-
    Pawle!
    Z przyjemnością poczekam na odpowiedź Wachmistrza, sam jestem ciekaw.
    A co było złego w wizjach sienkiewiczowskich? Też z przyjemnością poczekam na odpowiedź.

  8. „A co było złego w wizjach sienkiewiczowskich?”

    Nie mówię, że było coś złego. W tamtych czasach może właśnie należało tak pisać. Ale mnie, tu i teraz, sienkiewiczowski sposób ukazywania wydarzeń historycznych się nie podoba.
    Nie podoba mi się na przykład maniera przesadnego gloryfikowania niektórych postaci historycznych (np. Jan Kazimierz, Czarniecki, Jeremi Wiśniowiecki, czy choćby przeor Kordecki), o których wiadomo, i już za czasów Sienkiewicza było wiadomo, że daleko im było do ideału. W „Ogniem i mieczem” nie podoba mi się sposób ukazywania strony kozackiej, a w „Krzyżakach” -.krzyżackiej. Wiele w tym szowinizmu.

  9. Otóż nie zgadzam się z Twoją opinią. Tak się pisze książki. Takim odpowiednikiem Sienkiewicza w literaturze światowej jest Dumas. Nie muszę chyba naciskać klawiszy, sam wiesz, co chciałbym napisać. Osoby z punktu widzenia historii pozytywne zostały przedstawione jako czarne typy, a zdrajcy są bohaterami. A popatrz na „Ivanhoe” i „Robin Hooda”, Ryszard Lwie Serce opisany został jako największy wzór moralności, człowiek, który na cześć swojej koronacji wyrżnął wszystkich Żydów, nałożył takie podatki i kontrybucje na swój własny kraj na potrzeby krucjaty, że Anglia zapadła się gospodarczo, w ogóle nie przebywał w Anglii, więcej – w ogóle nie mówił po angielsku. Jan usiłował ratować gospodarkę, budował zamki w Irlandii, był o wiele lepszym władcą. I co z tego? Jest tym złym.
    Tak pisane są książki, i autorzy mają do tego prawo. Dajesz przykład Wiśniowieckiego, że go Sienkiewicz wybielił. To lepiej jest, jak go obejrzysz w filmie Hoffmana, jako rzeźnika bez serca i skrupułów? A co do Krzyżaków, tutaj niestety nic dobrego na ich temat nie można napisać, może z wyjątkiem rozwoju gospodarczo – administracyjnego i poziomu kultury. Nikt nie kwestionuje faktów historycznych, że oszukiwali, podrabiali dokumenty, niedotrzymywali umów, zdradziecko najeżdżali, a ich stosunek do Polaków, który niestety nie zmienił się od tamtych czasów, był zawsze pełen pogardy. Nie ma co ich wybielać.

  10. „Tak pisane są książki, i autorzy mają do tego prawo.”

    Czyż ja im to prawo odbieram? Ja zaś mam prawo powiedzieć, co o tym myślę. Wcale nie o to mi chodzi, że Sienkiewicz (Dumas, Walter Scott et consortes) zniekształcają prawdę historyczną. U Sienkiewicza, i nie tylko u niego, razi mnie niemal bałwochwalczy stosunek do wybranych bohaterów.

    „A co do Krzyżaków, tutaj niestety nic dobrego na ich temat nie można napisać, może z wyjątkiem rozwoju gospodarczo – administracyjnego i poziomu kultury.”

    Może z wyjątkiem?! Stworzyli nowoczesne, dobrze zorganizowane państwo i to jest twoim zdaniem jedyne, ale jakby mizerne usprawiedliwienie?

    „oszukiwali, podrabiali dokumenty, niedotrzymywali umów, zdradziecko najeżdżali”

    To było w tamtych czasach – czasach bardzo słabego obiegu informacji i braku stabilnych reguł współżycia międzynarodowego – normalną praktyką europejską, a nie jakimś krzyżackim wynaturzeniem.

    „ich stosunek do Polaków, który niestety nie zmienił się od tamtych czasów, był zawsze pełen pogardy.”

    Znany etnolog Bystroń w okresie międzywojennym przeprowadził badania porównawcze nad obrazem Niemców w oczach Polaków i odwrotnie. I co się okazało? Że jest w tych opiniach duża symetria. W „Krzyżakach” kilkakrotnie powtarza się opinia, że Krzyżak, kiedy czuje się silny, jest butny i traktuje innych z góry, a kiedy go los przyciśnie, staje się pokorny i ustępliwy.
    U Bystronia czytamy, że tak samo postrzegali wtedy (lata dwudzieste) Niemcy Polaków. Zwykli Niemcy oczywiście, np. z wielkopolskiego gminu. Może to po prostu stała ludzkich zachowań, a nie cechy narodowe?
    To oczywiście prawda, że Niemcy mają pewną skłonność do traktowania Polaków z wyższością. Dość to zrozumiałe z pozycji społeczeństwa znacznie bogatszego i lepiej zorganizowanego. Czy nie tak samo patrzy przeciętny Polak na Ukraińców, nie mówiąc już o narodach bardziej egzotycznych – arabskich lub afrykańskich?

    A wracając do Sienkiewicza: znowu nie o to mi w przypadku Krzyżaków chodzi, że przypisuje ich różne niegodziwe czyny (które rzeczywiście popełniali), tylko o obraz ogólny. Zwróć uwagę: w tej powieści polscy rycerze, w przeciwieństwie do krzyżackich, są zawsze szlachetni, prawdomówni, uczciwi, a na dodatek mądrzejsi, silniejsi fizycznie i sprawniejsi w walce. Jak się trafi Krzyżak, które nie jest draniem, to przynajmniej jest przygłupi i chciwy (von Baden).

  11. @Torlin:
    Matejko by się w Pradze nie odnalazł — on wpada w polskie mity i schematy, nie czeskie.
    Ale Matejkę, jako Matejkę bym zostawił, bo można mieć do niego dużo sympatii (nie tak dawno zwiedzałem jego dom w Krakowie, gdzie mamy nie tylko Matejkę od wielkich obrazów historycznych, ale i rodzinne karykatury).

    Z Sienkiewiczem jest trudniejsza sprawa. Czytałem Sienkiewicza jako może dziesięcio-jedenastolatek. Fascynował mnie.
    Czytałem go później jako siedemnastolatek. Odrzucała mnie hurrakatolickość i schematyzm, ale było do przejścia.
    W końcu przeczytałem Sienkiewicza około trzydziestki. I to była katastrofa…

    Nie chodzi o historyczne uproszczenia, wyolbrzymienia, czarno-białość relacji. To znaczy też, ale o tym dalej. Przede wszystkim chodzi o to, że piszący na potęgę Sienkiewicz rozmienił swój talent na drobne. To po prostu jest kiepska literatura, kicz pogania kiczem.

    Miało być o schematach, więc i o nich napiszę. Także w odniesieniu do Matejki. Bo to jest trochę jak powstanie warszawskie — wszyscy wiemy, że powstańcy walczyli bohatersko, że motywował ich patriotyzm; wiemy też (choć nie wszyscy to przyznają), że powstanie zakończyło się klęską. To co budzi spory, to w rzeczywistości nie pytanie o powstanie warszawskie w roku 1944, ale o to, jak mówimy o nim dzisiaj.

    To jest dokładnie to samo. Matejko nieźle mieścił się w sztuce swojej epoki, świetnie mieścił się w budowaniu świadomości narodowej w XIX wieku. Sienkiewicz podobnie (z uwagą o kiczu). Ale co znaczą Matejko i Sienkiewicz dzisiaj? Czy ma sens się dzisiaj do nich, i do ich wyobrażeń odwoływać? A może lepiej ‚zamknąć ich w muzeum’ i ewentualnie nauczać dzieci, jakie to dziwne poglądy były na sztukę i historię ponad sto lat temu? A może nawet więcej, należałoby to ukryć przed młodzieżą by nie zepsuć jej tą wizją, i nie ukształtować niewłaściwie?

    Do Matejki można mieć sympatię, Sienkiewicza jakoś próbować zrozumieć, ale być ich miłośnikiem dzisiaj, to już zupełnie inna historia. A przecież nawiedzonych fanów Sienkiewicza można spotkać na kopy.

  12. „Ale mnie, tu i teraz, sienkiewiczowski sposób ukazywania wydarzeń historycznych się nie podoba.”

    Mnie rowniez, choc tak to jest, gdy z wspolczesnej perspektywy i skali wartosci patrzy sie na przeszlosc.

    Pozdrawiam

  13. A ja uważam, że powieści Sienkiewicza są świetnie napisanymi powieściami przygodowymi, jak książki Dumasa.

  14. Lepszymi.

  15. Przepraszam, bo zapewne nie będzie to nazbyt mądry komentarz, o ile w ogóle komentarz, bo zadam pytanie. Nigdzie nie mogę wyszukać jakie wymiary ma obraz Matejki z Joanną d’Arc?
    Kłaniam z zaścianka Loch Ness

  16. 47 m kw.
    http://kontakt24.tvn24.pl/najwiekszy-obraz-matejki-w-cieniu-rogalinskich-debow,54878,ugc
    jakie ma wymiary – niestety nie wiem.

  17. Każdy skutek ma swoją przyczynę.Polityczne ciągi przyczynowo skutkowe prezentowane przez Sieńkiewicza nijak mają się do logiki.
    Lektura relaksuje w sposób wyśmienity, podawna jako przykład do naśladowania zaprowadzi każdego na manowce.

  18. W temacie tworczosci „historycznej” Sienkiewicza warto siegnac do ksiazki E.W.Saida „Culture and Imperialism”.

    Pozdrawiam

  19. @Torlinie:
    Z Dumasem nie porównuję, bo go nie czytuję, ale w kategoriach bezwzględnych? Sienkiewicz miewa kapitalne akapity, wymyślił świetny ‚historyczny’ język i zarysował wyraziście niektóre postacie (Zagłoba oczywiście tak, ale czy Wołodyjowski też?). Ale reszta? Czyli jakieś 99% objętości? Przecież to pretensjonalny kicz.

  20. Aby rzecz doprecyzować, spieszę donieść, że wspomniany olej na płótnie – największy w metrach kwadratowych obraz Matejki – ma wymiary 484 cm × 973 cm, zaś dla porównania Bitwa pod Grunwaldem to zaledwie 🙂 426 cm × 987 cm
    Pozdrawiam z Krainy Loch Ness 🙂

  21. Nie zgadzam się z Tobą PAK-u, to są świetne powieści przygodowe. W całości, w 100 %. Tylko należy je czytać tak jak „Wiedźmina”, „Łowcę wilków” czy „Porwany za młodu”. Te książki są znakomite.
    ———–
    Vandermerwe!
    Nie znam angielskiego. Ale rozumiem, że jeżeli dajesz „ciapeczki” przy słowie „historyczny”, to chcesz mu dużo zarzucić. A autor ma prawo sobie dobierać historie tak, jak chce.
    ————
    Piotrusiu!
    Dla mnie te książki są niezmiernie logiczne. Możesz dać choć jeden przykład nielogiczności dla przykładu żebym wiedział, o czym piszesz. Bo nie wiem.

  22. Dzięki Szczurku! 😀

  23. @ Torlin,

    Nikomu nic nie zarzucam. Czesto na poczatku filmow pojawiaja sie uwaga, ze film powstal na podstawie autentycznych zdarzen. Problem w tym, ze wielu rozumie to jako wierne odtworzenie. Sadze, ze podobny problem jest z Sienkiewiczem i „Trylogia” czy czy tez „W Pustyni i w Puszczy”. Niby wiemy, ze komiks ale pisany na podstwie faktow historycznych i cos z tego wynika.
    Co do ksiazki „Kultura i Imperializm” to rzecz jest analiza kultury i odzwierciedlenia w niej swiata widzianego z pozycji imperialnych. Troche tego jest i u Sienkiewicza, o czym wspomina Pawel Lubonski.

    Pozdrawiam

  24. Przywołanie spójnego przykładu przekracza niestety możliwości zwapniałego umysłu, a powtórną lekturę uniemożliwia chroniczny brak wolnego (luźnego) czasu.
    Ale skoro pytasz.
    Jako pierwszą (w wieku, gdy praktykowałem bycie Apaczem/traperem/włóczykijem) przeczytałem „W pustynii i puszczy”. Zarówno wtedy jak do chwili obecnej nie spotkałem słonia, psa, Araba lub Murzyna który zachowywałby się jak bohaterowie powieści.
    Bedąc dzieckiem podejrzewałem, że autor opisuje przygody pana boga w raju niż rzeczywistość. ( fantasta Verne twardziej stąpał po ziemi niż instruktor Sienkiewicz)
    Po wielu latach doświadczeń stwierdzić muszę, że znaczna część koleżanek i kolegów usiłujących naśladować mentalnie Stasia lub Nell kończyła życie w oparach choroby alkoholowej.
    W późniejszych czasach skecze kabaretu Elita trafiły w mój odbiór powieści historycznych Wiekiego Autora. ( wyśmienite bryki napisane pod gust absolwentów uczelni technicznych)

  25. Piotrusiu!
    Mnie się wydaje, że ciągle źle podchodzicie do powieści. Dla Was są to odwzorowania rzeczywistości, walczę z tym od lat. Pisarz ma prawo napisać, że lew zjadł Kalego, a ten w środku lwiego żołądka napisał Kodeks Hammurabiego. I nikomu nic do tego.
    To są książki przygodowe i tak należy je traktować. Z drugiej strony trzeba pamiętać o czasach, w jakich były pisane. Ja osobiście uwielbiam „W pustyni i w puszczy”, znam tę książkę na pamięć, ale nie traktuję jej jako książki dokumentalnej. Jedno, co słusznie opublikował Sienkiewicz, że to Arabowie głównie polowali na niewolników murzyńskich.

  26. Przed laty
    http://naszeblogi.pl/1377-wolodyjowski-kaczynski-nic
    i wczoraj
    http://wpolityce.pl/smolensk/243853-o-kiedrowicz-o-znalezieniu-szczatkow-gen-blasika-slowo-barbarzynstwo-dobrze-opisuje-to-co-sie-dzieje-w-tej-sprawie-trudno-o-tym-mowic-nasz-wywiad

    Pożyjemy, a niedługo zobaczymy jaki procent traktuje książki w sposób dokumentalny.

  27. Torlinie,
    ale jak sądzisz, że ja to czytam? Że biorę Trylogię za traktat o XVII wieku i się irytuję na brak właściwie opracowanej bibliografii? No przecież nie… Czytam jako powieści. Nie wiem, jaki jest „Łowca wilków” (nie czytałem), ale „Wiedźmin” jest napisany dużo lepiej, choć i Sapkowski jest nierówny. Ale przynajmniej nie popada w taki żenująco kiczowaty styl, jak Sienkiewicz wyrabiający wierszówkę.
    OK, mój gust literacki wyrobiło jeszcze paru autorów, gdy szukam w pamięci nazwisk wielkich stylistów, to przychodzi mi do głowy Joyce (Ulisses), ale też Borges (Powszechna historia nikczemności — to już bardziej przecież w guście pisarstwa Sienkiewicza, a jaki wysmakowany język), czy nawet Tomasz Mann (Józef i jego bracia — akurat to dzieło, gdyż też można je brać za ‚powieść historyczną’, a przy tym pisane z głęboką samoświadomością autora i umiejętnością puszczania oczka do czytelnika). Pomyślałem o Sapkowskim, o Parnickim nawet (mimo jego siłowania się z polszczyzną)… Gołubiewie nawet… Zawsze Sienkiewicz wypada gorzej.
    Co do argumentu o Kodeksie Hammurabiego — nie kupuję. To kwestia konwencji, której trzeba się trzymać. Sienkiewicz nie pisze bajek, nie pisze nawet ‚twardej fantasy’, pisze powieści umieszczone w konkretnych miejscach i czasach. Powierzchowność przygotowania można mu więc, jak najbardziej, zarzucać.

  28. Strasznie to nieprzyjazny dla mnie czas, by się w jakie długie i zawiłe dysputy wdawać, zatem wybaczenia proszę, że jeno naszkicuję spraw kilka, a być może ich kiedy jeszcze rozwinąć poradzę…
    Najpierw, bo to najkrócej: Torlinie, jakem rzekł, na malarstwie się rozumiem słabo i dlatego zazwyczaj głosu nie zabieram. Być może zatem, że masz słuszność w kwestii relacji Matejki z malarzami nowocześniejszymi od niego i że on ich nie zwalczał, a nowych trendów nie torpedował… Nie wiem tego na pewno, być może powtarzam tu jakieś ugruntowane sądy (choć nie rozumiem, dlaczego nazywasz je „krakowskimi”, tak jakbyś wyzwiskiem rzucał:), ale jeśli było tak pięknie, to czemu na miły Bóg, trzeba było śmierci mistrza i objęcia Akademii przez Fałata, by dopiero wtedy ci wymienieni przez Ciebie mogli tam zacząć uczyć innych?
    Pytasz, czy też pytacie, jakie to moim zdaniem, szkodliwe stworzył Matejko stereotypy… Złożona sprawa, bo nie tylko idzie o to, co jest w jego malarstwie, ale i o to, czego w nim nie ma…(Nawiasem, co miałeś na myśli, Torlinie, wymieniając m.in. Mieszka i zaliczając go do spraw przegranych?) Nie odmawiam mu talentu i wielkości wynikającej z siły przekonywania… Ale właśnie dlatego, że takim był, zawładnął masową wyobraźnią na tyle, że stworzona przez niego wizja historii Polski została przyjęta przez ogół jako własna i tak też utrwalona i przekazana pokoleniom kolejnym. Zatem historia po największej części zwycięstw i tryumfów dawnej i tu uwaga: nie… nie Rzeczypospolitej… A w każdym razie nie Rzeczypospolitej Obojga Narodów! Tryumfów Polski! Polski imperialnej, katolickiej… U niego nawet „Unia Lubelska” jest przedstawiana tak, jakbyśmy mieli do czynienia z inkorporacją… Wielkie godło Polski i maleńka Pogoń pod sufitem, nawiasem równorzędna z herbami Rusi i innych ziem. W centrum król z wielkim krucyfiksem, duża grupa polskich zwolenników unii i mała litewskich przeciwników z Radziwiłłem, któremu jeszcze każe mieć na dowód jego zajadłości obnażony miecz, jakby nie wiedział, że za samo wyciągnięcie ostrza w obecności króla można było zapłacić gardłem…
    Z najbardziej znanych obrazów mogących być bardziej refleksyjnymi: słynny zadumany Stańczyk, w rzeczywistości dotyczy utraty Smoleńska, zatem autorzy podręczników czasu PRL-u wmawiający nam, że Stańczyk duma nad przyszłością królestwa, dodali płótnu jakby niezamierzonej przez autora wielkości; Rejtan, najbardziej przeze mnie nielubiany obraz Matejki: gloryfikacja pustego i bezsensownego gestu, która Matejce miała posłużyć za pretekst do ukazania postaci targowiczan, a w rzeczywistości wpoiła narodowi, że i bezsensowny, pusty gest może mieć jakieś znaczenie; no i „Kazanie Skargi”- fałszywe z założenia, skoro rzecz ma dotyczyć nigdy nie wygłoszonych publicznie „Kazań sejmowych”… Ale ugruntowywuje opinie o światłym kapłanie, który wołał na puszczy, czyli domyślnie że można było uniknąć przyszłych nieszczęść, byle tylko posłuchać jezuity i to jednego z najbardziej nietolerancyjnych i zajadłych. Poniesione w lata i pokolenia przydaje nimbu każdemu osobnikowi w sutannie, który się będzie tym chętniej kreował na nowego Piotra Skargę…
    I na koniec: odbiorcy XIX-wieczni, a tym bardziej XX-wieczni już w ogóle nie mieli świadomości czym był hołd lenny… Że to niejednokrotnie i dla lennika było święto i do radości powód.W tamtym czasie rozumiano to już jako upokorzenie, jako dowód wyższości… I Matejko maluje zarówno klęczącego Hohenzollerna, jak i carów Szujskich wleczonych przed polskiego króla! Jakiż łatwy tryumfalizm, jakiż dowód, żeśmy musieli być lepsi nad tych lutrów i kacapów! I prosta droga do „My Polacy, srebrne ptacy…” Tylko może czasem z boku wątpliwość, czemu skorośmy byli tacy wielcy i wspaniali, tożeśmy upadli? I skoro nie ma na nie odpowiedzi, a Matejko też ich nie daje, to znajdują się insi, którzy podsuwają proste odpowiedzi o spiskach, zdrajcach, Żydach, masonach… słowem wszystkich, tylko nie o nas samych…:((
    Kłaniam nisko:)


Dodaj komentarz

Ta witryna wykorzystuje usługę Akismet aby zredukować ilość spamu. Dowiedz się w jaki sposób dane w twoich komentarzach są przetwarzane.

Kategorie