Napisane przez: torlin | 18/08/2016

Skomplikowany i tajemniczy człowiek

Julian

Dzisiaj mija 40 rocznica śmierci jednej z najbardziej zagadkowych postaci Międzywojnia, okresu II Wojny Światowej i okresu stalinowskiego. Mowa jest o Julianie Spitosławie Kulskim (powyżej on w 1919 roku). Sporo o nim wiem, ale posiłkować się będę dla ułatwienia Wikipedią. Od razu jednak mówię, nie szukam sensacji, w ogóle tego człowieka nie oskarżam, nie szukam sensacji, nie jestem oszalałym IPN-owcem., nie nazywam go ani bohaterem, ani zdrajcą. Tylko strasznie się zastanawiam.

W wielkim skrócie życiorys Kulskiego:

    • 1914-1917 – Legiony Polskie,
    • 1919-1920 – oficer wywiadu w wojnie polsko – rosyjskiej,
    • 1921 -1927 – Wojsko Polskie,
    • 1927-1935 – wysoki urzędnik Ministerstwa Skarbu,
    • 1935-1939 – wiceprezydent Warszawy, zastępca Starzyńskiego,
    • 1939-1944 – Burmistrz komisaryczny miasta Warszawy na zlecenie władz niemieckich,
    • „Od grudnia 1945 do czerwca 1946 na zlecenie Zarządu Miasta Warszawy pracował dla Archiwum Miejskiego przy archiwizacji sprawozdań z działalności Zarządu Miasta w okresie okupacji. Od marca 1946 do 1947 był kierownikiem oddziałów w Gdyni, Gdańsku i Elblągu Międzynarodowej Ekspedytury C. Hartwig. Od 1947 do 1948 pracował w Stołecznym Przedsiębiorstwie Budowlanym w Warszawie, a następnie w Gliwicach. Od 1951 do 1959 był dyrektorem w Dyrekcji Budowy Osiedli Robotniczych (od 1946 wicedyrektorem stołecznej Dyrekcji Osiedli Robotniczych). 31 grudnia 1959 przeszedł na emeryturę. Odznaczony Krzyżem Komandorskim Orderu Odrodzenia Polski (1929), dwukrotnie Złotym Krzyżem Zasługi (drugi raz w 1949)” (Wiki).

dokument Kulskiego
Początek typowy, znam to chociaż z Matuszewskiego, Legiony, Wojsko Polskie, praca w Ministerstwie Skarbu, później wiceprezydent Warszawy, ze Starzyńskim bawił się w dzieciństwie na jednym podwórku.

    • Ale jak to jest możliwe, że Niemcy rozstrzelali Starzyńskiego, a Otto zaproponował Kulskiemu stanowisko właściwie prezydenta od spraw polskich w Warszawie. Nie należy mylić Helmuta Otto z Alfredem Otto. Ten drugi był zbrodniarzem wojennym, komisarzem Gestapo, człowiekiem, który schwytał Bora. Helmut Otto, były burmistrz  Düsseldorfu, był wprawdzie członkiem NSDAP i SS od 1931 roku, ale do tego stopnia nic złego nie zrobił, że jak go sojusznicy złapali w Niemczech i przekazali stronie polskiej, to ta na niego nic nie znalazła, i puściła wolno. Otto był tylko kilka miesięcy Komisarycznym Prezydentem Miasta Warszawy, tak jak i jego zastępca, a po jego odejściu Komisaryczny Prezydent Oskar Dengel, też członek NSDAP i SS od 1931 roku, ale ten był po wojnie sądzony za zbrodnie wojenne. 26 marca 1940 roku gubernator Fischer wydał obwieszczenie, że od tego dnia on sam będzie zajmował się sprawami Warszawy, starostą Warszawy mianował zaś Ludwiga Leista. Tu Polacy się nie popisali, bo był to starosta sprzyjający Polakom, a ci go skazali po wojnie na 8 lat więzienia za „udział w organizacji przestępczej”. I co? Kulski przeżył wszystkich władców i sobie rządził? Coś nieprawdopodobnego.
    • Oficjalnie trzeba podkreślić, że Kulski podjął się tej funkcji po wyrażeniu zgody Państwa Podziemnego, jeżeli w ogóle w październiku 1939 roku możemy o czymś takim mówić,
    • I czasy powojenne, żadnego prześladowania, ani za Niemców, ani za AK, ani za wojnę bolszewicką, dyrektoruje sobie, i jeszcze jest odznaczany w 1949 roku (!!!).

Ja naprawdę nic nie sugeruję, ale powody tej łaski mogły być ukryte w… wolnomularstwie, Kulski był członkiem loży Kopernik, członkiem Wielkiej Loży Narodowej Polski był jego osobisty tłumacz w kontaktach z Niemcami, przedwojenny polski konsul generalny w Hamburgu – Emil Kipa. Norbert Wójtowicz, który z pozycji Kościoła prześladuje masonerię, ale jednak świetnym i cenionym historykiem pisze: „zdumienie musi budzić fakt udziału dawnych wolnomularzy w strukturach okupacyjnych władz stolicy w tym okresie. Byli to zresztą ludzie, których nazwiska bez trudu można było znaleźć w publikowanych w okresie międzywojennym kalendarzach wolnomularskich. Znany powszechnie jako urzędnik Wielkiej Loży Narodowej Polski Emil Kipa został wicedyrektorem Biura Prezydialnego Zarządu Miejskiego stolicy, a równocześnie był nieoficjalnym łącznikiem komisarycznego burmistrza miasta Juliana Kulskiego (nb. również wolnomularza) z niemieckimi władzami miasta. W tym samym czasie podobny brak prześladowań spotykał i innych znanych powszechnie wolnomularzy (m.in. Zbigniew Skokowski i Marian Ponikiewski, którzy znaleźli zatrudnienie w Zakładzie Ubezpieczeń Społecznych w Warszawie)”. I dalej: „Po wojnie wielu wolnomularzy znalazło się w nowych strukturach władzy aktywnie włączając się w budowę nowego systemu. Łukasz Kamiński wskazywał w swoich wyliczeniach, że spośród pozostałych w kraju „braci” aż 40,5% zajęło wysokie stanowiska w administracji państwowej (dyrektorzy departamentów, posłowie, a nawet ministrowie), 32,1% zostało wykładowcami wyższych uczelni, 9,5% objęło wysokie stanowiska w spółdzielczości. Swoistym symbolem przystosowania się wolnomularzy do nowej sytuacji stała się postać Henryka Kołodziejskiego, który odegrał znaczącą rolę przy tworzenia Tymczasowego Rządu Jedności Narodowej, a następnie był członkiem Krajowej Rady Narodowej i posłem na Sejm, w latach 1947-49 zajął eksponowane stanowisko prezesa Najwyższej Izby Kontroli, ponadto do śmierci był członkiem Rady Państwa”.

I mało kto wie, że Bierut wychowywał się w cieniu wolnomularstwa, jego mentorem był filozof Jan Hempel, komunista, marksista, ale jednocześnie mason. Norbert Wójtowicz twierdzi, że Bierut należał do masonerii w 1922 roku, przez pół roku, a później został tzw. „uśpionym bratem”. Potwierdzona jest jednakże wiadomość, że w 1945 roku Bierut przeprowadzał sondę w celu powołania loży w Polsce, ale bardzo oponował Jakub Berman.

Kulski ratował wielu ludzi podziemia wydając im dokumenty o zatrudnieniu w urzędzie i spółkach zależnych od samorządu, z których korzystali akowcy i przedstawiciele Delegatury Rządu na Kraj. I Bierut również miał takie zaświadczenie.


Odpowiedzi

  1. Bardzo możliwe, że brać wolnomularska wspiera się bez względu na okoliczności.

    Osobiście jednak znam osobę o wyjątkowych umiejętnościach społecznych, mistrzynię, która w zmieniających się okolicznościach politycznych zawsze spada na” cztery łapy”. Nawet lepiej – zawsze jest na topie, niczego złego, nagannego nie robiąc.
    To zadziwiający fenomen, niemalże nie do pojęcia. Gdybym osobiście nie znała, nie uwierzyłabym.

    Możliwe więc, że nie ma co się doszukiwać podtekstów – mógł to być człowiek tego typu.

  2. Ja takich nie znam, ludzi dopasowujących się – to tak, ale funkcjonujących wspaniale we wszystkich systemach politycznych – to już nie. Nie mówię oczywiście o takich koniunkturalistach jak Pietrzak ściskający się z Cyrankiewiczem, czy Wolski, I Sekretarz POP. Ale to są dna dna.

  3. Co do braku represji w czasach powojennych, to istnieje kilka jeszcze możności, nic wspólnego z wolnomularstwem nie mających… Po pierwsze, że był jako fachowiec po prostu za bardzo potrzebny, by go zamykać; po wtóre, co więcej prawdopodobne, ale tu proszę dobrze zrozumieć, bo nie chcę pamięci oczernić, najmniejszych po temu nie mając dowodów; po prostu stwierdzam, że i taka możliwość istniała, że Kulski przymuszony jaką mało sympatyczną alternatywą, poszedł z komunistami na współpracę, nawet niekoniecznie agenturalnej natury. Być może miał być pionkiem do jakiejś zamierzonej operacji, np. werbowania dawnych współpracowników…
    Być też i może, że miał być pokazową wizytówką, że pod sowieckimi rządami i tacy jak on mogą się bezpiecznie i miał być „lepem na muchy” dla zastanawiających się na emigracji nad powrotem do kraju…
    Zauważ jednak, że nie tylko chodzi o brak ze strony komunistów represji. PO upadku powstania Fischer przecież proponował mu pracę przy zarządzaniu tm, co ze stolicy pozostało, czego wprawdzie nie rozumiem, skoro Niemcy mieli zupełnie inne wobec miasta plany, niż utrzymywanie tam czegokolwiek, czym by się dało zarządzać. Ale fakt pozostaje faktem, a przecież Niemcy musieli wiedzieć, że Kulski przekazał w czasie Powstania władzę w ręce Delegata Rządu i nawet jeśli nie wiedzieli, że zamiast się poddać jako lojalny urzędnik III Rzeszy, to uciekał przed nimi kanałami, to sam fakt odmowy ze strony Kulskiego był co najmniej dowodem jego niechęci do współpracy i samo to mogło spowodować wysłanie go do kacetu. A wygląda na to, że Fischer nie zrobił nic… Więc może to rzeczywiście taki typ, który zawsze spada na cztery łapy?
    Kłaniam nisko:)

  4. „Ja naprawdę nic nie sugeruję,”

    Ja nie jestem rasista, tylko strasznie nie lubie krasnoludkow.

    A na powaznie, jest to kolejna historia pokazujaca jak zlozone jest zycie i jak trudno o latwe i jednoznaczne oceny. Niestety nie zawsze o tym pamietamy.

    Pozdrawiam

  5. To raczej osoba kochająca innych, doszukująca się w innych wszystkiego co najlepsze i chce się jej jakoś pomóc, ułatwić życie.
    Tu nie ma wyrachowania – to talent w czystej postaci – jedyne co potrafi, to kręcić się przy odpowiednich ludziach.

  6. Rzeczy nienazwane nie istnieją, Mario. Zatem ten anonim na topie również. Chyba że to Wojciech Szaranowicz albo Dariusz Szpakowski. Innych wyrzucają z TVP, a oni trwają i trwają i trwają… 😉

  7. Mario!
    Może i tak, kto to wie. Ale powtórzę zdanie, które zaraz poniżej umieszczę w komentarzu do Wachmistrza: To wszystko nie tłumaczy tak irracjonalnego zachowania ludzi wielkich dyktatorów.
    —————
    Wachmistrzu!
    Masz być może rację, ale to wszystko nie tłumaczy tak irracjonalnego zachowania się ludzi wielkich dyktatorów. Po prostu nie potrafię tego logicznie wytłumaczyć. Może to dziwnie zabrzmi, ale naprawdę trafia do mnie argument: „Do mnie, dzieci Wdowy!”
    ————
    Vandermerwe!
    Kolejny raz nie rozumiemy się . Słowa: „Ja naprawdę nic nie sugeruję,” dotyczyły obmawiania go za kolaborację z hitlerowcami, a taka była opinia wśród Warszawiaków podczas wojny. „Jest to kolejna historia pokazująca jak złożone jest życie i jak trudno o łatwe i jednoznaczne oceny. Niestety nie zawsze o tym pamiętamy”. I staram się w moim blogu pokazywać takie postaci.
    ——————–
    TesTequ!
    Bo dziennikarze sportowi są mało polityczni, nie ma prawicowego rzutu kulą. Przypomina mi się STS na Świerczewskiego i Tym wygłaszający kwestię zasadniczą, „nie ma kapitalistycznego zeszytu w kratkę, może być zapis w nim kapitalistyczny czy socjalistyczny”. To samo mówił proboszcz Kościoła Mariackiego, kiedy za pieniądze na remont świątyni pozwolił wywiesić na rusztowaniu olbrzymi baner reklamujący jedną z powstających ówcześnie telefonii komórkowych, a był w tym procederze pionierem. Zarzucano mu, że reklamuje narzędzie Szatana, a on odpowiadał: „Nie telefon jest antychrześcijański, tylko słowa, które przez niego padają”.

  8. Więc Tomasz Zimoch został wyrzucony z radia słusznie. Bo „nie ma prawicowego rzutu kulą”.

    Dodam, że nie ma też lewicowego rzutu kulą. Są tylko pchnięcia. Z każdej mańki. 😉

  9. @ Torlin,

    „A na powaznie,……”

    Tak napisal vandermerwe po napisaniu kilku slow pol zartem pol serio.

    Pozdrawiam

  10. Zimoch wyleciał za poglądy, wypowiedzi i politykę, a nie za sport.
    Pchnięcie kulą czy rzut kulą – można i tak, i tak.
    ——————-
    Vandermerwe!
    Też pozdrawiam

  11. Ciekawy życiorys.Taki wieczny wice- 😉

  12. Gszczepa!
    W ogóle te życiorysy z przełomu wieków i pierwszych dziesięcioleci XX wieku są po prostu fascynujące


Dodaj komentarz

Ta witryna wykorzystuje usługę Akismet aby zredukować ilość spamu. Dowiedz się w jaki sposób dane w twoich komentarzach są przetwarzane.

Kategorie